Guam, odizolowana wysepka na Pacyfiku, znana głównie jako siedziba ważnych baz wojskowych USA, uważana jest dziś za laboratorium polityki pro-life w wersji radykalnej. Ostatni ginekolog, który wykonywał tam aborcje, w 2018 r. przeszedł na emeryturę i wyjechał. A kiedy jeszcze praktykował, na porządku dziennym były telefony z groźbami śmierci czy wysadzenia jego gabinetu w powietrze.
Ogromna większość 165-tysięcznej populacji wyspy to katolicy (spuścizna hiszpańskiego kolonializmu), którzy opowiadają się za ochroną życia od momentu poczęcia, a terminację ciąży prawie w każdym przypadku uznają za moralnie niedopuszczalną. Pod naciskiem hierarchii kościelnej i lokalnych aktywistów pro-life w 1990 r. tutejsza legislatura uchwaliła całkowity zakaz aborcji za wyjątkiem sytuacji zagrożenia życia matki.