Stringer pisząc o tym, że ustępujący wkrótce minister obrony Ben Wallace usilnie zabiegał o dodatkowe pieniądze na modernizację sił zbrojnych, zastanawia się, czy powodem powolnych postępów w niej są tylko niechęć ministerstwa finansów do zwiększania budżetu obronnego i biurokratyczne procedury w ministerstwie obrony, czy też część winy ponosi sam Wallace, skoro na czele resortu stoi od czterech lat.

Reklama

Przykłady problemów brytyjskich sił zbrojnych

Jako przykłady problemów brytyjskich sił zbrojnych wymienia to, że wojska lądowe mają zaledwie kilkadziesiąt będących w gotowości bojowej czołgów, a nie kilkaset, czego można by oczekiwać od kraju z czwartym największym budżetem obronnym na świecie, czy to, że pomimo potrzeby uzupełnienia zapasów amunicji w miejsce tej przekazywanej Ukrainie, zawarcie kontraktu na jej zakup zajęło 17 miesięcy.

"Gra o fundusze między rodzajami sił zbrojnych powoduje wiele opóźnień i sama pochłania znaczną część pieniędzy. Dla kontrastu, polski zakup dodatkowych 980 czołgów powinien zakończyć się w ciągu czterech lat, w 2026 r., czyli tuż po tym, jak my dostaniemy pierwsze z zaledwie 148 czołgów. Ten program potrwa od 16 do 25 lat - trudno jest to określić, biorąc pod uwagę ciągłe żonglerki programu" - wskazuje Stringer.

"Istnieją uzasadnione pytania dotyczące tego, do czego służy armia w obecnej epoce, a więc jak powinna być skonfigurowana, aby walczyć w nowoczesnej wojnie. Jak się wydaje, armia wciąż nie przedstawiła przekonującej wizji w odpowiedzi - co jest jednym z powodów, dla których nie przedstawiła argumentów za zwiększeniem liczebności. Ministerstwo finansów może wskazać na Polaków i w uzasadniony sposób zapytać, dlaczego mamy trudności z uzyskaniem jednej dywizji z 70 tys. żołnierzy, podczas gdy oni uzyskują cztery z tej samej liczby i z ogólnego budżetu wynoszącego 40 proc. naszego" - dodaje.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński