Chociaż Bułgaria od dwóch lat jest członkiem Unii Europejskiej, to gdyby przeciętny Belg czy Niemiec miał oddać głos w tamtejszych wyborach parlamentarnych, złapałby się za głowę. Bułgarskie media informują o licznych naruszeniach ordynacji wyborczej i kupowaniu głosów w odbywających się w niedzielę wyborach parlamentarnych.O 108 przypadkach handlu głosami donosi też bułgarskie MSW. W 15 przypadkach już wszczęto wstępne dochodzenie.

Reklama

>>>Do parlamentu zamiast do więzienia

Politycy kupują poparcie głównie w biednych dzielnicach romskich. Głos wyborcy kosztuje 30 lewów (15 euro). W mieście Płowdiw jest drożej - kupujący musi dorzucić pieczonego kurczaka. Z kolei według doniesień z zamieszkanej przez mniejszość turecką południowo-wschodniej części Bułgarii w niektórych lokalach wyborczych członkowie komisji rozmawiają między sobą po turecku i przeglądają kartki wyborcze przed wrzuceniem ich do urny. Z kolei we wsi Ablanica w środkowej części kraju pod drzwiami lokalu wyborczego stanęło 60 starszych osób dotkniętych ślepotą. Wszyscy oświadczyli, że potrzebują pomocnika, który ma wejść z nimi i pomóc w głosowaniu. Centrala Komisja Wyborcza na razie nie potwierdziła tych sensacyjnych doniesień.

>>>Bułgarzy nie będą już kupować głosów?

Tymczasem informujące na wyścigi o naruszeniach prawa wyborczego bułgarskie media same nie są bez winy. Od kilku lat ich ulubionym zajęciem jest omijanie prawa zabraniającego publikowania wyników sondaży wyborczych (exit polls) w dniu wyborów. Zachęcone przykładem prywatnego radia Darik, które kilka lat temu rozpoczęło ten proceder, gazety i portale internetowe prześcigają się w wynajdywaniu coraz bardziej wymyślnych sposobów na poinformowanie wyborców i polityków o aktualnych rezultatach znad urn wyborczych. Ostatnio w modzie sąrankingi popularności piosenek, restauracji, koktajli lub książek. Media informują też np. o temperaturze na ulicy, gdzie znajduje się siedziba odpowiedniej partii.

Reklama

>>>Bułgarska policja "prywatyzuje" radary

I tak wiadomości o wysokości sprzedaży książki Garcii Gabriela Marqueza "Generał w labiryncie" to informacje o wynikachy partii mera Sofii Bojko Borysowa Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB). Wyniki sprzedaży koktajlu "Moskiewskie zorze" i pozycja piosenki "Czerwone ferrari"- to notowania lewicy, a popularność restauracji "Maszallah" i koktajlu "Po tej stronie Bosforu" oznacza poziom poparcia dla tureckij partii Ruch na rzecz praw i Swobód (DPS).

W niedzielne południe frekwencja wyborcza w Bułgarii przekroczyła 25 proc. i była znacznie wyższa w porównaniu z czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.