W Sztokholmie w ciągu 12 godzin między środą a czwartkiem w dwóch różnych miejscach zastrzelonych zostało dwóch mężczyzn. W jednym z przypadków do egzekucji doszło przy boisku, na którym trenowały dzieci.
W tym samym czasie w miejscowości Storvreta pod Uppsalą na skutek eksplozji w budynku mieszkalnym od odniesionych ran zmarła 25-letnia kobieta. Według mediów była to przypadkowa ofiara, a celem była osoba mieszkająca w sąsiednim domu. Oba budynki zostały całkowicie zniszczone.
"Nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim bezpieczeństwa"
Według policji celem wielu ataków są osoby powiązane z toczącym się od kilku miesięcy konfliktem w narkotykowym gangu Foxtrot. Jego boss Rawa Majid, pseudonim Lis Kurdyjski, przebywa w Turcji i stamtąd wydaje polecenia. Część ofiar to bliscy przestępców: matki, siostry lub partnerki. - Nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim bezpieczeństwa, część krewnych zmienia adresy zamieszkania - oświadczył rzecznik policji regionu Uppsala, Magnus Jansson Klarin.
"Musimy wzmocnić policję"
Minister sprawiedliwości Gunnar Stroemmer zapytany w czwartek przez telewizję TV4, czy do walki z przestępczością powinno włączyć się wojsko, odpowiedział, że "na pewno trzeba ściślejszej współpracy, na przykład przy wykorzystaniu helikopterów". - Musimy wzmocnić policję - podkreślił.
Zaledwie w środę rząd Szwecji zwołał sztab kryzysowy w związku z wcześniejszymi detonacjami, w których ranne zostały przypadkowe osoby. Ładunki wybuchowe podkładane są przez grupy przestępcze, najczęściej po to, by zastraszyć ofiary. Wśród proponowanych działań jest znaczne podwyższenie kar za nielegalne posiadanie broni lub materiałów pirotechnicznych. Powstać ma także rejestr osób mających dostęp do lasek dynamitu wykorzystywanych w budownictwie.
Policja zaczęła prezentować statystyki o strzelaninach od 2016 r.; wcześniej było ich na tyle mało, że nie widziano potrzeby informowania o nich.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk