W poszczególnych krajach związkowych RFN planowane są różne akcje. "Ogłoszono liczne działania od Flensburga po Jezioro Bodeńskie" - pisze portal dziennika "Welt".

Protesty planowane są w Berlinie, Hamburgu, Bremie, Poczdamie, Magdeburgu, Halle, Nadrenii i Saarze, a także w Monachium, Erfurcie i Ravensburgu w południowej Badenii-Wirtembergii. Ogólnokrajowy tydzień protestów stowarzyszenia rolników ma zakończyć się demonstracją w stolicy Niemiec 15 stycznia.

Minister finansów krytykuje protest

Reklama

Minister finansów Christian Lindner skrytykował plany protestu jako nieproporcjonalne. Policja ostrzegła przed zagrożeniami dla ruchu drogowego oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego. Władze federalne obawiają się również radykalizacji i infiltracji protestów - zauważa telewizja ARD.

Reklama

Ambasada RP w Berlinie w komunikacie opublikowanym na Facebooku poinformowała, że w związku z protestami rolników w Niemczech "ruch drogowy na terytorium całego kraju może być utrudniony".

Rolnicy planują blokady centrów miast poprzez przejazdy pojazdami rolniczymi, jak również blokadę autostrad, m.in. w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. "W Saksonii rolnicy planują blokadę 95 proc. wszystkich dróg dojazdowych do autostrad" - poinformowano.

Reklama

Przewodniczący stowarzyszenia rolników (DBV) Joachim Rukwied poprosił o wyrozumiałość w związku z możliwymi zakłóceniami. Wiemy, że oczywiście będą ograniczenia i utrudnienia w ruchu. Dlatego proszę opinię publiczną o wyrozumiałość. Chodzi "o przyszłość naszych rodzin rolniczych i przyszłość krajowej produkcji" - powiedział Rukwied w niedzielę wieczorem w telewizji ZDF.

Powody protestu

Protest rolników został wywołany przez plany niemieckiego rządu dotyczące oszczędności w sektorze rolnym. Początkowo planowane zniesienie zwolnienia z podatku od pojazdów silnikowych zostało jednak anulowane. Dopłaty do oleju napędowego mają być wycofywane stopniowo.

Oto jak te protesty komentuje niemiecka prasa

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla: "Rząd, a przede wszystkim Urząd Kanclerski i ministerstwo finansów, nie mógł na serio oczekiwać spokojnej jesieni budżetowej. (…) Jednak przez swoją reakcję – że winne są Karlsruhe (Federalny Trybunał Konstytucyjny – red.) i kotwica budżetowa – wysłał sygnał, który teraz okazuje się fatalny. Jeśli rząd czuje się niewinną ofiarą kotwicy budżetowej po orzeczeniu TK, rolnicy, występujący w imieniu wielu innych grup zawodowych, muszą czuć się jeszcze bardziej poszkodowani przez nieuzasadnione cięcia budżetowe. Postępując w ten sposób, berlińskie ministerstwa i centrale partyjne podważają to, o czym kiedyś zdecydowała wyraźna większość w Bundestagu. Kogo zatem może dziwić, że prawicowi awanturnicy ponownie chcą się przyłączyć do protestu rolników?" - pyta dziennik, którego cytuje "Deutsche Welle".

"Przedsmak tego, co ma dopiero nadejść"

"Handelsblatt" zauważa: "Burzliwe protesty rolników pokazują, jak metody AfD są przenoszone do centrum społeczeństwa. Wydarzenia te mogą być zatem tylko przedsmakiem tego, co ma dopiero nadejść. Jak wynika z badań, w 2016 roku Niemcy były najmniej podatnym narodem w UE na populistyczną politykę. Teraz wydaje się, że w szybkim tempie nadrabiają zaległości w stosunku do tego, co od pewnego czasu dzieje się we Francji, Wielkiej Brytanii i USA: radykalizacja przedostaje się z marginesu do centrum społeczeństwa. Rok 2024 może być najtrudniejszym sprawdzianem dla Republiki Federalnej Niemiec w jej 75-letniej historii. Jesienią odbędą się wybory w trzech wschodnioniemieckich landach, a AfD prowadzi obecnie w sondażach we wszystkich z nich. Ale już wcześniej, w wyborach lokalnych, AfD może opanować ratusze i starostwa powiatowe na wschodzie kraju".

"Protest rolników jest uzasadniony"

Dziennik "Stuttgarter Nachrichten" pisze: "Po częściowych ustępstwach ze strony koalicji rządowej związek rolników nie jest już tylko zainteresowany dopłatami do oleju napędowego w rolnictwie; ma nadzieję wysłać sygnał do oczekiwanej zmiany władzy. Protest rolników jest uzasadniony, ale ociera się o przesadę. Rolnicy muszą pokazać, że są w stanie uzyskać poparcie wielu obywateli i nie dadzą się podporządkować ekstremalnym siłom”.

Rolnicy grożą paraliżem kraju

"Nuernberger Nachrichten" analizuje: "Przedstawiciele związku rolników, który już zdystansował się od kilku protestów, powinni zadać sobie pytanie, czy niektóre ich wypowiedzi były słuszne i celowe. Zapowiedzieli protesty na bezprecedensową skalę i zagrozili sparaliżowaniem całego kraju. Takimi oświadczeniami związek rolników podsycił wybuchowy nastrój. Rolnicy muszą teraz uważać, aby nie utracić poparcia społeczeństwa".

Zdaniem "Volksstimme" z Magdeburga, którego cytuje "DW", protestujący rolnicy mają dziś wiele do stracenia. "Nie tylko finansowo, chociaż ich szanse na sukces w walce z krótkoterminowymi cięciami subwencji nie wydają się takie złe, zważywszy na kompromis zaoferowany im już przez zaniepokojoną koalicję rządową. Stawką w grze jest również ich poparcie wśród ludności. Jeśli setki tysięcy osób dojeżdżających do pracy poczują się zakładnikami błędów rządu wskutek zapowiedzianych wielogodzinnych blokad dróg przez wściekłych rolników, a neonaziści i tzw. Obywatele Rzeszy przenikną do protestów rolników, nastroje społeczne mogą się zmienić na ich niekorzyść. Przewodniczący związku rolników Joachim Rukwied wydaje się być świadomy tego ryzyka i z wyprzedzeniem ogłosił, że poparcie ze strony skrajnie prawicowych ugrupowań jest niepożądane. Dziś ważne jest, aby to zdystansowanie się od nich zostało wprowadzone w życie i protesty rolników pozostały wolne od wszelkich ekscesów. W przeciwnym razie mogą stać się dla nich czymś w rodzaju samobójczego gola".