Jak podkreślają komentatorzy, będzie to dla Sądu Najwyższego USA najważniejsza sprawa dotycząca wyborów prezydenckich od 2000 roku, kiedy to sędziowie przyznali zwycięstwo wyborcze George'owi W. Bushowi nad Alem Gorem.

Trzech spośród dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego USA zostało nominowanych na te stanowiska przez Trumpa, a sześciu z nich to konserwatyści.

Reklama

"Rozstrzygnięcie w sprawie apelacji Trumpa na dziewięć miesięcy przed głosowaniem będzie miało poważne implikacje dla przebiegu wyborów prezydenckich w całym kraju" - ocenia "New York Times". Ponadto będzie ono stanowiło ważną wytyczną dla ponad 20 stanów, które podjęły - w większości nieudane - próby zdyskwalifikowania Trumpa-kandydata ze względu na jego starania o unieważnienie wyniku ostatniego głosowania, w którym przegrał on z Joe Bidenem - podkreślają agencje.

Grudniowe rozstrzygnięcie dotyczące prawyborów

Reklama

W grudniu Sąd Najwyższy stanu Kolorado zabronił Trumpowi udziału w republikańskich prawyborach w tym stanie za "podżeganie do insurekcji", czyli do ataku na gmach Kapitolu 6 stycznia 2021 roku.

Według sądu szturm zwolenników Trumpa stanowił rebelię, zaś jego podżegające tłum przemówienie do demonstrantów tego dnia oznacza, że był on w ten bunt zaangażowany. Ówczesny prezydent zachęcał wówczas swych wyborców do "pójścia na Kapitol i pokazania siły". Trump mówił też, że jeśli "nie będą walczyć jak diabli, (...) to nie będą mieli już kraju".

Sąd w Kolorado powołuje się na 14. poprawkę do Konstytucji, przyjętą po wojnie secesyjnej (1861-1865) i stanowiącą, że osoba, która sprawowała urząd publiczny w Stanach Zjednoczonych i złożyła przysięgę na konstytucję, a następnie nawoływała do "insurekcji lub rebelii" lub "dostarczyła wsparcia albo otuchy" jej uczestnikom, nie może ponownie sprawować urzędu.

Prawnicy Trumpa argumentują między innymi, że 14. poprawka nie może się donosić do ich klienta, ponieważ nie był on "urzędnikiem", a poza tym nie miał nic wspólnego z insurekcją. Jeden z adwokatów, Jonathan Mitchell, zakwestionował prawną zdolność władz czy sądów stanowych do przesądzania o tym, czy Trump może startować w wyborach.

Reklama

Pozywający Trumpa uważają, że były prezydent w oczywisty sposób piastował urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podkreślają, że 14. poprawka nie miałaby sensu, gdyby odnosiła się do wszystkich osób związanych z rebelią, które złamały przysięgę na konstytucję, tylko nie do głowy państwa.

Zdaniem bardzo wielu komentatorów Sąd Najwyższy USA decydując w sprawie Trumpa, będzie starał się nie wydać takiego wyroku, który miałby kolosalne implikacje polityczne i - jak pisze AFP - spróbuje uciec "z pola minowego", jakim byłaby jednoznaczna kwalifikacja czynów byłego prezydenta podczas ataku na Kapitol. "Washington Post" napisał, że Sąd Najwyższy USA podejmie decyzje o pozostawieniu nazwiska Trumpa na kartach wyborczych, jednocześnie starając się nie rozstrzygać tego, czy jego postępowanie było jednoznaczne z udziałem w rebelii lub zachętą do buntu.

Kiedy wyrok?

"Wall Street Journal" prognozował, że wyrok SN może zapaść "dni lub tygodnie" po czwartkowej rozprawie, ale agencje zwracają uwagę, że ze względu na harmonogram prawyborów sędziowie będą się starali pospieszyć z decyzją.

Przed decyzją Sądu Najwyższego Kolorado sekretarz stanu Maine Shenny Bellows również zdyskwalifikowała Trumpa od udziału w prawyborach z tego samego powodu. Sądy Najwyższe w Michigan i Minnesocie zdecydowały, że nie mają uprawnień, by skreślać Trumpa z list wyborczych.

Na początku stycznia sondaż wykonany na zlecenie "Washington Post” wykazał, że jedna czwarta Amerykanów wierzy, iż za atakiem na Kapitol "na pewno" lub "prawdopodobnie" stała FBI. Wśród republikanów 34 proc. respondentów twierdzi, że atak na Kapitol zainspirowało i zorganizowało Federalne Biuro Śledcze.