"Frankfurter Allgemeine Zeitung" ostrzega, że Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa nie była miejscem wystąpienia najważniejszej osoby - byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa. Mimo to, cień jego obecności wisiał nad wydarzeniem.

Reklama

Prasa o Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa

Wiceprezydentka Kamala Harris podkreśliła znaczenie amerykańskiego przywództwa na świecie, argumentując, że służy ono amerykańskim interesom, a nie działalności charytatywnej.

Z drugiej strony, "Nuernberger Zeitung" zwraca uwagę na bezsilność społeczności międzynarodowej w obliczu konfliktów na Bliskim Wschodzie, takich jak wojna w Gazie. Rozwiązanie w postaci dwóch odrębnych państw dla Izraelczyków i Palestyńczyków wydaje się coraz bardziej odległe.

Wojna psychologiczna Putina

Münchner Merkur zauważa, że "Zachód nigdy nie wydawał się tak zdesperowany jak podczas tegorocznej konferencji". Wojna psychologiczna prowadzona przez Władimira Putina osiągnęła swoje cele. "Przywódca Kremla otworzył konferencję, wyciągając z rękawa dwa asy: śmierć ikony ruchu oporu, Aleksieja Nawalnego, oraz zdobycie Awdijiwki".

Z kolei Südkurier zauważa, że motto kanclerza Niemiec Olafa Scholza "bez bezpieczeństwa wszystko inne jest niczym" jest prawdziwe. Niemniej jednak nie wyciągnięto wystarczających wniosków. Putin stał się najważniejszą postacią konferencji, mimo że nie pojawił się osobiście. Prezydent Ukrainy jest coraz bardziej przyparty do muru, ale ani Europejczycy, ani USA nie są w stanie zapewnić mu wystarczającej ilości amunicji i broni. Gazeta uważa, że przesłanie płynące z Monachium jest takie, że "Zachód jest bezradny i niezdecydowany".

Reklama

Ponure wnioski

Niemiecki portal Deutsche Welle zauważył, że rzeczywistość brutalnie ujawnia bezsilność europejskich ambicji.