24 lutego 2024 mijają dwa lata od inwazji Rosji na Ukrainę. Mimo iż w pierwszych dniach eskalacji konfliktu, wielu nie dawało Ukrainie szans, Ukraińcy wciąż walczą o swoją ojczyznę, a być może również o spokój tej części świata. I są w tej walce zdeterminowani.

Reklama

Oczywiście, w nich wciąż istnieje zaciętość, zapalczywość, taka kozacka hardość. Jeśli jednak spojrzeć na to z perspektywy charakteru, Rosjanie fatalnie wybrali, gorszego przeciwnika nie mogli sobie znaleźć. Niemniej jednak wśród Ukraińców panuje już zmęczenie - powiedział w rozmowie z Dziennik.pl korespondent wojenny i dokumentalista Tomasz Grzywaczewski.

"To zjawisko wywołuje ferment wśród samych Ukraińców"

Nasz rozmówca dodał jednak, że jest jeszcze jeden istotny element, który wpływa na sytuację wewnętrzną Ukrainy, tu jednak działając na niekorzyść wspólnej idei. Niektórzy na tej wojnie i dzięki tej wojnie świetnie sobie żyją. Kiedy wjeżdżasz do Kijowa, możesz odnieść wrażenie, że trzy czwarte samochodów to luksusowe SUV-y marek z najwyższej światowej półki, pojazdy warte setki tysięcy złotych. W Polsce także zauważamy obecność wielu luksusowych aut z ukraińskimi tablicami rejestracyjnymi, ale na Ukrainie jest ich znacznie więcej. To zjawisko wywołuje ferment wśród samych Ukraińców - zaznaczył Grzywaczewski.

Reklama

Wyobraź sobie sytuację, gdzie żołnierz wraca z linii frontu, gdzie codziennie stawia czoła wrogowi, gdzie może stracić życia, gdzie ludzie tracą kończyny, a sprzęt oraz pojazdy są deficytowe. Nie mówię tu o zaawansowanych czołgach, ale raczej o braku terenowych samochodów czy pick-upów - co jest problemem na froncie. Taki żołnierz wraca i widzi, że jego rodacy w stolicy poruszają się pojazdami wartymi setki tysięcy dolarów. Przecież za wartość jednego luksusowego auta można by dostarczyć na front kilka mniej kosztownych, ale bardzo potrzebnych pojazdów. To może wywołać uczucie wściekłości i frustracji - powiedział.

Podkreślił, po dwóch latach obserwuje się na Ukrainie grupę, która zdołała odnieść korzyści z tej wojny. Zabezpieczyła swoje środki, zapewniła, że ich dzieci wyjechały za granicę lub przynajmniej uniknęły służby wojskowej, podczas gdy pozostali muszą walczyć. To istotny problem, który moim zdaniem narasta - podsumował korespondent wojenny.

Rozmawiała: Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)