Pierwsze myśli na ten temat (udziału Polski w ochronie przestrzeni powietrznej Ukrainy) pojawiły się po tym, gdy rosyjski pocisk rakietowy wleciał w polską przestrzeń powietrzną (w listopadzie 2022 roku, kiedy zginęło dwóch mieszkańców wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim; polskie MSZ podawało wtedy, że był to pocisk produkcji rosyjskiej - przyp. red.). Wtedy rozpoczęły się rozmowy o tym, że Polska mogłaby "zamknąć" przynajmniej część nieba na zachodzie Ukrainy. Pozwoliłoby to nam przenieść nasze wyrzutnie rakietowe oraz pociski, które tak czy owak mają deficytowy charakter i wymagają stałego uzupełniania zasobów w pobliże innych obiektów - oznajmił Jewłasz w rozmowie z portalem NV.

Reklama

"Decyzja zapada na najwyższym szczeblu"

Według rzecznika ukraińskich sił powietrznych, wsparcie Polski nie rozwiązałoby wszystkich problemów Ukrainy, np. nie pomogłoby w powstrzymywaniu rosyjskich ataków przy pomocy pocisków hipersonicznych Kindżał. - Moglibyśmy jednak wówczas skutecznie radzić sobie z większością rakiet manewrujących, kierowanych i dronów - argumentował przedstawiciel ukraińskiej armii.

Reklama

Ale to jest zagadnienie dla naszego korpusu dyplomatycznego. Decyzja w tej sprawie zapada na najwyższym szczeblu. My odpowiadamy za to, co nam dano, a naszym zadaniem jest ochrona przestrzeni powietrznej i zapewnienie wsparcia komponentowi naziemnemu sił zbrojnych w oparciu o dostępne środki - przyznał Jewłasz.

"Cel priorytetowy"

Rozmówca NV ocenił, że wzmocnienie sił obrony powietrznej to priorytetowy cel Kijowa, ponieważ kluczowym zadaniem władz państwa jest skuteczniejsza ochrona obiektów infrastruktury krytycznej, głównie elektrowni i ważnych zakładów produkcyjnych.

Mamy na Ukrainie mnóstwo istotnych obiektów i duże terytorium, którego nie mogą ochronić same wyrzutnie naziemne. Żaden duży kraj na świecie nie może sobie pozwolić na zabezpieczenie całej przestrzeni powietrznej wyłącznie wyrzutniami naziemnymi. Dlatego często używa się innych komponentów - samolotów (...) i sił morskich. Widzieliśmy dobrą robotę, gdy Iran zaatakował Izrael (w kwietniu br.). Widzieliśmy wiele nagrań ukazujących, jak izraelska armia, wykorzystując w szczególności nasze doświadczenie w walce z irańskimi dronami kamikadze Shahed, mogła sobie z tymi bezzałogowcami łatwo poradzić - zauważył rzecznik.

Jak podkreślają władze w Kijowie, celem rosyjskich ataków rakietowych i nalotów dronów stało się w ostatnich miesiącach nie tylko maksymalne ograniczenie potencjału gospodarczego Ukrainy, w tym energetycznego, ale też wyczerpanie środków obrony powietrznej tego państwa. Przedstawiciele rządu, m.in. szef MSZ Dmytro Kułeba, od dawna zabiegają w krajach Zachodu o dodatkowe dostawy wyrzutni rakietowych, przede wszystkim systemów Patriot.