Urzędująca prezydent Maia Sandu, zwolenniczka eurointegracji i reform, walczy o reelekcję, a jej oponentem jest wspierany przez partię prorosyjskich socjalistów były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo.
Sandu ostrzega przed "kradzieżą wyborów"
Sandu i wspierająca ją Partia Działania i Solidarności (PAS) przekonują, że niedzielne wybory mają decydujące znaczenie dla przyszłości kraju i utrzymania go na kursie proeuropejskim, a zwycięstwo oponenta będzie oznaczać groźbę powrotu na orbitę Rosji. Alarmują również, że w kraju ma miejsce bezprecedensowa próba "kradzieży wyborów" poprzez zorganizowaną przez Moskwę sieć kupowania głosów.
Sytuacja w Kiszyniowie
W niedzielę rano w Parku Katedralnym w centrum Kiszyniowa czas płynie leniwie, a z głośników przy małej kawiarence Bonjour grają francuskie piosenki. Jest słonecznie, chociaż znacznie chłodniej niż w poprzednich kilku dniach. W stolicy, która tradycyjnie więcej głosów oddaje obecnie rządzącym proeuropejskim siłom, łatwiej spotkać zwolenników Sandu niż Stoianoglo. Tylko Maia! No proszę pani, to jest taka kobieta, taka kobieta! Silna, zdecydowana, wie, czego chce. Jestem z niej dumny - opisał Sandu pan Stefan.
Część ludzi rozczarowana rządami Sandu
Są jednak i głosy krytyki, które odzwierciedlają rozczarowanie czterema latami rządów Sandu oraz współpracującej z nią partii PAS, która – na razie jeszcze – ma większość w parlamencie. Wybory parlamentarne, jeszcze ważniejsze niż te prezydenckie, mają się odbyć w przyszłym roku. Nie wiem jeszcze, na kogo zagłosuje. Maia wiele rzeczy obiecała. Mieliśmy żyć lepiej, miało nie być korupcji - przypomniała pani Lena. Przyznała jednak, że Stoianoglo jej nie przekonuje i nazwała go „kotem w worku”.
Na razie, jak podają media, analizując pierwsze doniesienia na temat średniej frekwencji, ludzie głosują mniej więcej z podobną aktywnością, jak w pierwszej turze.
Większa frekwencja w Naddniestrzu
Wyraźnie większą niż w pierwszej turze liczbę wyborców odnotowują reporterzy, którzy pracują w Varnity, przy separatystycznym Naddniestrzu. Do trzech znajdujących się tam lokali wyborczych przyjeżdżają obywatele mołdawscy z niekontrolowanego przez Kiszyniów nieuznanego regionu. Reporter Newsmakera raportuje o długich kolejkach do lokali oraz o 2,5-krotnie większej porannej frekwencji niż przed dwoma tygodniami.
W sumie Mołdawianie z Naddniestrza mogą głosować w 30 przeznaczonych dla nich lokalach na terenie kontrolowanym przez rząd w Kiszyniowie. W sobotę władze i media alarmowały, że tym razem należy się spodziewać „zorganizowanego głosowania”, to jest dowożenia z Naddniestrza grup wyborców, poinstruowanych, by głosowali na Stoianoglo.
On sam, oddając w niedzielę głos w Kiszyniowie, oświadczył, że „jest przeciwny korupcji i fałszerstwom wyborczym”. Wcześniej Stoianoglo był szeroko krytykowany za to, że w przedwyborczych wypowiedziach nie potępił jednoznacznie prób ingerencji w wybory poprzez kupowanie głosów i inne nielegalne działania. „Ja i partia, która mnie popiera, nie uczestniczymy w kupowaniu głosów” - zapewnił.
Nowość prosto z Rosji - "loty wyborcze"
Nowością w tych wyborach mają być również "bezpłatne transporty" dla obywateli mołdawskich z Rosji. Część z nich ma być autobusami przywożona do kraju ze Stambułu, dokąd latają samoloty z Rosji.
Dwa inne kierunki to Mińsk i Baku, dokąd również organizowane są "loty wyborcze" z Rosji. Newsmaker i inne mołdawskie media publikują nagrania z Białorusi, na których widać np. pełny samolot Mołdawian (na nagraniu demonstrują swoje paszporty), lecących do Mińska oraz sporą grupę wyborców, która niemal w zorganizowanym szyku maszeruje do lokalu wyborczego w białoruskiej stolicy.
Głosowanie zakończy się o godz. 21 czasu lokalnego (20 w Polsce). Tradycyjnie proeuropejski obóz zwolenników Sandu liczy na dużą aktywność diaspory w krajach zachodnich, która ma fundamentalne znaczenie dla wyniku wyborów, zwłaszcza w obliczu masowych prób przekupstwa wyborców do poparcia jej oponenta.