W ocenie "Wall Street Journal" Trump najwyraźniej zmierza do porzucenia ścieżki, na której dyplomacja USA pozostawała od dekad.

Radykalna zmiana polityki zagranicznej USA

"W ciągu zaledwie czterech tygodni Trump radykalnie zmienił kierunek amerykańskiej polityki zagranicznej, sprawiając, że Stany Zjednoczone stały się mniej wiarygodnym sojusznikiem i wycofały się z globalnych zobowiązań w sposób, który może radykalnie zmienić relacje USA ze światem" – czytamy.

Reklama

Podobną opinię wyraża "Washington Post", gdzie napisano, że "wojna na słowa (między Trumpem a Zełenskim – PAP) tutaj (w USA) i w Europie wywołuje obawy, że odejście od prowadzonej od dziesięcioleci polityki USA wobec Rosji i trzech lat niezłomnego wspierania Ukrainy może doprowadzić do najbardziej znaczącej reorganizacji geopolitycznej od czasu II wojny światowej".

Polityczna stawka o wiele wyższa niż w 2016 roku

Zdaniem dziennika polityczna stawka jest obecnie o wiele wyższa niż w 2016 roku, gdy Trump stanął po stronie Putina i odrzucił ocenę amerykańskiego wywiadu, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku. "Tym razem Trump stanął po stronie Rosji po tym, jak Putin stoczył największą wojnę lądową w Europie od 80 lat, zabijając setki tysięcy ludzi, dokonując czynów, które Międzynarodowy Trybunał Karny uznał za zbrodnie wojenne, i próbując wymazać z mapy cały naród" - podkreśla "WP".

"New York Times" zauważa, że Republikanie zasiadający w Kongresie albo mocno złagodzili krytykę wobec Trumpa, albo w ogóle nie zabierają głosu w sprawie jego działań i oświadczeń. "Liderzy Partii Republikańskiej i senatorzy odgrywający kluczową rolę w nadzorowaniu polityki wojskowej i zagranicznej w Kongresie nie podjęli żadnych skoordynowanych działań, aby zakwestionować jego decyzje" - pisze. W opinii gazety to "zdumiewający zwrot dla Republikanów, którzy przez dziesięciolecia deklarowali się jako partia traktująca priorytetowo kwestie obronności i twierdzili, że Stany Zjednoczone mają do odegrania kluczową rolę jako symbol wolności i obrońca demokracji na świecie".

Reklama

Głównym beneficjentem przywódca Chin Xi Jinping?

Komentator miesięcznika "The Atlantic" Michael Schuman w tytule swojego artykułu ocenia, że "Trump oddaje świat Chinom". Jego zdaniem polityka obecnego prezydenta USA, zarówno krajowa, jak i zagraniczna, niszczy fundamenty amerykańskiej potęgi i jej globalnego przywództwa.

"Głównym beneficjentem będzie chiński przywódca Xi Jinping, który czeka na moment, w którym Waszyngton się potknie i pozwoli Chinom zastąpić Stany Zjednoczone w roli światowego supermocarstwa. To, że Trump jest gotów oddać świat Xi — lub nawet nie zdaje sobie sprawy, że to właśnie robi — pokazuje, że jego krótkowzroczny światopogląd, podziw dla autokratów i obsesja na punkcie samego siebie łączą się i mogą zagrozić bezpieczeństwu międzynarodowemu, a tym samym przyszłości USA" – pisze Schuman.

Dziennikarz ostrzega, że schlebianie Putinowi przez Trumpa daje szansę Xi na rozbicie transatlantyckiego sojuszu i wzmocnienie wpływów Chin w Europie. "Szkody wyrządzone (przez prezydenta USA – PAP) globalnej pozycji USA mogą być nieodwracalne. Mam nadzieję, że główne demokracje Europy i Azji – Francja, Niemcy, Włochy, Japonia i Wielka Brytania – wypełnią próżnię władzy, którą tworzy Trump, i nie dopuszczą do niej Chin" – dodał.