Od początku wojny na Ukrainie "Turcja opowiada się za terytorialną integralnością Ukrainy i sprzeciwia się demonizacji Rosji" - podkreślił ekspert w komentarzu dla PAP.
Turcja stara się utrzymywać poprawne stosunki zarówno z Ukrainą, jak i z Rosją. W ostatnim czasie wizyty w tym kraju złożyli prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. Władze tureckie chciałyby, żeby ich kraj był gospodarzem przyszłych rozmów pokojowych między tymi stronami.
Turcja wyśle wojska na Ukrainę? Jest jeden warunek
Ekspert z tureckiej uczelni uważa, że Donald Trump jeszcze przed ponownym objęciem funkcji prezydenta USA "przygotowywał się do faktycznego wycofania amerykańskiego wsparcia na Ukrainie". Według niego ma to się odbywać "w zamian za rosyjskie wycofanie się z Syrii".
Piątkową kłótnię między prezydentami USA i Ukrainy, do której doszło w Białym Domu, prof. Tansi ocenił przede wszystkim jako "sytuację, która łamie zasady dyplomacji i uprzejmości".
Odnosząc się do stosunków dwustronnych między Ankarą i Waszyngtonem, zaznaczył, że jest w nich wiele punktów spornych, m.in. dotyczących podzielonego Cypru czy wschodniej części Morza Śródziemnego. Relacje obu państw od dawna są naznaczone kryzysami zaufania. To, co wydarzyło się w Syrii i Iraku w ostatnich latach oraz wsparcie od USA dla sił kurdyjskich "nie pasuje" do naszego sojuszu - ocenił turecki ekspert.
Zauważył jednocześnie, że "w sprawie kryzysu ukraińskiego turecko-amerykańskie stosunki wydają się bardziej równoległe niż w przypadku innych regionów". "Jednak w sytuacji wybiórczego traktowania Ukrainy przez USA i pozostawienia jej sam na sam z Rosją, Turcja może wkroczyć jako mediator. Bo nasz kraj może kontaktować się ze wszystkimi stronami" - kontynuował prof. Tansi.
Przyznał, że nie podchodzi zbyt optymistycznie do tego, jaką rolę mogłaby odegrać Turcja w architekturze bezpieczeństwa Europy. "Europejskie poszukiwania bezpieczeństwa czy sojuszu bez USA sięgają czasów (Charles'a) de Gaulle'a. Jeśli UE chce być siłą o znaczeniu strategicznym, musi wydawać pieniądze, implementować politykę bezpieczeństwa i obrony i przyjąć Turcję jako pełnoprawnego członka" - ocenił naukowiec z Uniwersytetu Yeditepe.
W jego opinii wybuch wojny na Ukrainie "przywrócił dawną europejską misję poszukiwawczą". "Wydaje mi się, że ma to charakter cykliczny. Zachodnia architektura obronna oznacza NATO, a na jego czele są USA. Zmiana wydaje się trudna w krótkim okresie. Z jakiegoś powodu w tych sytuacjach Europie przychodzi do głowy Turcja" - dodał.
Pytany o niedawną publikację agencji Bloomberga, według której Turcja rozważa wysłanie wojsk na Ukrainę w ramach kontyngentu pokojowego, zaznaczył, że dla Turcji "istnieje tylko jeden warunek", pod którym mogłaby to zrobić. Głównym czynnikiem decydującym jest rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ; oznacza to również poparcie przez Rosję - wyjaśnił.
Jak zaznaczył, w innym wypadku skierowanie przez Ankarę sił na Ukrainę mogłoby wywołać "poważny kryzys między Turcją i Rosją". Myślę, że to nie jest pomocne ani praktyczne, jeśli chodzi o uzyskanie długofalowego pokoju - podsumował.
W czwartek Bloomberg, powołując się na źródła bliskie sprawie, napisał, że Turcja, która ma drugą co do wielkości armię w NATO, jest gotowa, by skierować na Ukrainę żołnierzy w ramach sił pokojowych.
Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan miał rozmawiać na temat misji pokojowej ze swoim ukraińskim odpowiednikiem i oddzielnie z szefem MSZ Rosji, którzy w ostatnim czasie złożyli wizyty w Turcji. Źródła Bloomberga przekazały, że Turcja nie będzie członkiem żadnej misji pokojowej, jeśli nie będzie mogła uczestniczyć we wszystkich rozmowach i przygotowaniach dotyczących jej powołania.
W środę minister spraw zagranicznych Turcji Hakan Fidan oświadczył, że Ankara będzie odgrywać kluczową rolę w zaprowadzeniu pokoju i utrzymaniu zawieszenia broni na Ukrainie.
Turcja posiada drugą co do wielkości armię w NATO, która liczy ponad 800 tys. żołnierzy, w tym rezerwistów.