"Euro było tarczą, która chroniła stary kontynent przed kryzysem. Skorzystały na tym nie tylko kraje posługujące się wspólną walutą" - czytamy w raporcie. Zdaniem Komisji to właśnie wiarygodność euro działała uspokajająco na uczestników rynkowej gry, gdy chwiał się amerykański dolar, a największe banki walczyły o przetrwanie. Bez euro większości krajów wspólnoty groziłoby załamanie się ich narodowych walut i w konsekwencji jeszcze większa budżetowa mizeria.

Reklama

To jednak koniec dobrych wiadomości płynących z raportu Komisji. "Samo euro nie zagwarantuje nam ekonomicznej stabilności" - przestrzegł prezentując raport unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia. Zdaniem Hiszpana największym obecnie zagrożeniem dla europejskiej gospodarki są eksplodujące w większości krajów wspólnoty deficyty budżetowe.

W tym roku aż dziewięć spośród szesnastu krajów strefy euro złamało granicę 3 proc. PKB, poza którą deficyt zaczyna być niebezpieczny dla gospodarki starego kontynentu. To efekt bezprecedensowych programów nakręcania koniunktury i ratowania banków, które zostały przyjęte przez większość unijnych rządów w najczarniejszej godzinie kryzysu.

Najbardziej alarmująca z punktu widzenia europejskiej gospodarki jest sytuacja Niemiec, gdzie w przyszłym roku dług publiczny sięgnie 86 mld euro i będzie kilkakrotnie wyższy niż przed kryzysem. Niepokoi też sytuacja finansów publicznych Francji, Włoch, Hiszpanii czy Portugalii. "Rozumiemy, że to sytuacja wyjątkowa, ale trzeba już myśleć o strategiach wyjścia na prostą i równoważenia finansów publicznych" - powiedział komisarz Almunia.

Już w ubiegłym tygodniu to samo obiecywał przewodniczący grupy zrzeszającej państwa eurostrefy Jean-Claude Juncker. Jego wypowiedź była reakcją na alarmujące wnioski po posiedzeniu ministrów finansów strefy euro w Sztokholmie. Przestrzegli oni wówczas, że w najbliższych miesiącach nastąpi kulminacja kryzysowej fali bezrobocia, co oznacza, że znów spadną wpływy z podatków, a budżetowe problemy jeszcze się pogłębią.