Warszawa
Reklama

Kongo, krwawe piekło Afryki. Zobacz fotoreportaż z kraju ogarniętego rebelią

21 listopada 2012, 15:31
Dotąd Kabila kategorycznie nie zgadzał się na rozmowy, ale przyparty do muru będzie musiał się na nie zapewne zgodzić. Na swoje wojsko nie może liczyć - na widok partyzantów żołnierze biorą nogi za pas, przed ucieczką plądrując miasta, których mieli strzec. Kabila nie może też liczyć na wojska ONZ, która szkoliły jego rządową armię i nadzorowały przestrzeganie rozejmu. Jednak półtora tysiąca "błękitnych hełmów" z RPA, Urugwaju i Indii przyglądało się tylko, jak rebelianci bez jednego strzału zajmowali Gomę. "Nie jesteśmy tu po to, by zastępować rządowe wojsko, lecz by strzec ludności cywilnej" - ogłosił rzecznik ONZ.
Dotąd Kabila kategorycznie nie zgadzał się na rozmowy, ale przyparty do muru będzie musiał się na nie zapewne zgodzić. Na swoje wojsko nie może liczyć - na widok partyzantów żołnierze biorą nogi za pas, przed ucieczką plądrując miasta, których mieli strzec. Kabila nie może też liczyć na wojska ONZ, która szkoliły jego rządową armię i nadzorowały przestrzeganie rozejmu. Jednak półtora tysiąca "błękitnych hełmów" z RPA, Urugwaju i Indii przyglądało się tylko, jak rebelianci bez jednego strzału zajmowali Gomę. "Nie jesteśmy tu po to, by zastępować rządowe wojsko, lecz by strzec ludności cywilnej" - ogłosił rzecznik ONZ. / PAP/EPA / ALAIN WANDIMOYI
Korespondencja Wojciecha Jagielskiego z Demokratycznej Republiki Konga. W środę w południe partyzanci zajęli bez walki miasteczko Sake, położone ok. 20-30 km na południe od Gomy - pisze korespondent PAP. Rebelianci grożą, że jeśli prezydent Joseph Kabila nie spełni ich warunków, ruszą na Kinszasę i odbiorą mu władzę.

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:

Powiązane

Reklama
Reklama
Reklama
Zobacz
Reklama