Kongo, krwawe piekło Afryki. Zobacz fotoreportaż z kraju ogarniętego rebelią
1 Partyzanci, którzy we wtorek zajęli Gomę w DKR, grożą, że jeśli prezydent Joseph Kabila nie spełni ich warunków, ruszą na Kinszasę i odbiorą mu władzę. Kabila, który dotąd nie zgadzał się na rozmowy z buntownikami, będzie musiał zacząć się z nimi układać.
PAP/EPA / STR
2 "Nie zatrzymamy się w Gomie, lecz pomaszerujemy na Kinszasę" - ogłosił w środę na stadionie w Gomie, stolicy prowincji Kiwu Północne, jeden z przywódców rebelii płk Vianney Kazarama. "Pan Kabila powinien oddać władzę, którą w zeszłym roku zdobył, fałszując wyniki wyborów prezydenckich" - dodał. Kazarama wezwał też kongijskich żołnierzy, policjantów i urzędników, by wypowiadali służbę Kabili i przechodzili na stronę powstańców.
PAP/EPA / DAI KUROKAWA
3 W środę w południe partyzanci zajęli bez walki miasteczko Sake, położone ok. 20-30 km na południe od Gomy na drodze wiodącej do Bukavu, największej metropolii krainy Kiwu, która stanowi następny cel powstańców. Rebelianci to kongijscy Tutsi, którzy wiosną zdezerterowali z rządowego wojska. Oskarżają Kinszasę o pogwałcenie ugody, która zakończyła ich poprzednie powstanie z lat 2008-2009. Gwarantowała im posady w rządowym wojsku i faktyczną władzę nad wschodnimi prowincjami Demokratycznej Republiki Konga (DRK).
© 2010 ABC Studios. All Rights Reserved / DAI KUROKAWA
4 Od 1996 r. kongijscy Tutsi nieustannie wznoszą zbrojne bunty na wschodzie kraju. Wspierani przez rodaków rządzących sąsiednią Rwandą, a także sojuszniczą Ugandę, walczą o autonomię dla ich krainy Kiwu, którą Kampala i Kigali chcą przekształcić w swoją strefę buforową, a także surowcowe i rolnicze zagłębie.
PAP/EPA / DAI KUROKAWA
5 1996 r. wywołane przez nich powstanie zakończyło się ich zwycięskim marszem na oddaloną o ponad półtora tysiąca kilometrów Kinszasę i obalenie prezydenta Mobutu Sese Seko. Jego miejsce zajął przywódca powstania Laurent-Desire Kabila, protegowany Rwandy i Ugandy. Gdy w 1998 r. próbował uwolnić się spod kurateli Kampali i Kigali, te wywołały na wschodzie Konga kolejną rebelię, która przerodziła się w najkrwawszą wojnę współczesnej Afryki. W konflikcie zginęło prawie 5 mln ludzi, a przerwała go dopiero interwencja państw afrykańskich i wojsk ONZ w 2003 r. Po śmierci Kabili w 2001 r. w zamachu zastąpił go syn, Joseph, obecny prezydent DRK. Po wygranych wyborach w 2006 r. Kabila też próbował wyzwolić się spod dominacji Ugandy i Rwandy, a także wspieranych przez nie partyzanckich komendantów, których zgodnie z układem pokojowym poprzyjmował do rządowego wojska i administracji.
PAP/EPA / STR
6 Kongijscy Tutsi poczuli, że tracą wywalczone na wojnie wpływy i w 2008 r. wzniecili nową rebelię, wspieraną przez Rwandę i Ugandę. Wtedy wystarczyło, by partyzanci stanęli u bram Gomy, a Kabila zawarł z nimi pokój, znów przyjął ich do wojska i oddał faktyczną władzę nad kongijskimi wschodem. Gdy po wygranych w listopadzie 2011 r. wyborach znów spróbował pozbyć się watażków Tutsi z wojska i administracji, w Kiwu wybuchło kolejne powstanie, a specjalnie przysłani przez ONZ eksperci orzekli, że partyzantów znów wspierają Rwanda i Uganda.
PAP/EPA / ALAIN WANDIMOYI
7 Oba kraje temu zaprzeczyły, a Uganda zagroziła, że wycofa swoje wojska z Somalii, co skazałoby tamtejszą misję pokojową na klęskę. Uganda oświadczyła też, że skoro świat nie docenia jej pokojowych wysiłków, wycofuje się z roli mediatora w kongijskim konflikcie i wkrótce wszyscy przekonają się o konsekwencjach. Kilka dni później partyzanci zajęli Gomę, a Rwanda obwieściła, że upadek miasta jest chyba najlepszym dowodem na to, że aby rozwiązać kongijski konflikt, Kabila musi zacząć rozmawiać z buntownikami. "Układ pokojowy oznaczać będzie, że przywódcy partyzantów w zamian za pokój znów otrzymają posady w wojsku i urzędach we wschodnim Kongu. A tego właśnie chce Rwanda" - twierdzi Carina Tertsakian zajmująca się Rwandą w organizacji Human Rights Watch.
PAP/EPA / ALAIN WANDIMOYI
8 Zapędzony do narożnika Kabila pojechał we wtorek do Kampali, by przy okazji narady państw regionu Wielkich Jezior (ministrowie dyplomacji zaapelowali w środę, by Unia Afrykańska przysłała do Konga wojska pokojowe), spotkać się z ugandyjskim prezydentem Yowerim Musevenim, a przede wszystkim Paulem Kagame z Rwandy, którą Kinszasa oskarża o zbrojną agresję. Anonimowy ugandyjski dyplomata zapewniał dziennikarzy, że to Kabila prosił o spotkanie z Kagame. Kongijczyk zdaje sobie sprawę, że stawką w grze jest jego władza i jeśli chce ją zachować, będzie musiał ugiąć się przed buntownikami.
PAP/EPA / ALAIN WANDIMOYI