GRZEGORZ OSIECKI: Początek prezydenckiej kampanii wyborczej pokazał, że istotne mogą być wątki związane z gospodarką. Czy tak będzie nadal?

Reklama

DR JAROSŁAW FLIS: Dla kandydatów głównych partii opozycyjnych jest ważne, by osią sporu stała się właśnie ekonomia, by przeciwstawić Polskę liberalną Polsce solidarnej. Im będzie zależało, by podnosić akcenty związane z ochroną pracowników z prawem pracy, bezrobociem. To tworzy narrację, która jest groźniejsza dla urzędującego prezydenta niż jakakolwiek inna. Dlatego można się spodziewać, że te wątki będą eksponowane.

Jaka może być linia obrony prezydenta? Podkreśla, że mamy wzrost, Polska się rozwija. Czy do wyborców trafi taki przekaz, czy raczej punktowanie słabości tego wzrostu?

Na pewno będziemy mieli spór Polski zadowolonej z Polską niezadowoloną. Prezydent nie ma tu łatwej pozycji, bo może pochylić się nad tymi niezadowolonymi trochę, by nie zrazić do siebie zadowolonych, ale z drugiej strony nie może stworzyć wrażenia, że jest prezydentem Polski zadowolonej. To by oznaczało, że nie dostrzega problemów.

Po tym jak Andrzej Duda zaproponował cofnięcie wydłużenia wieku emerytalnego, usłyszeliśmy od prezydenta Komorowskiego, że możliwe jest osłabienie tej reformy przez dodanie kryterium stażu. Czy obóz władzy, w tym prezydent, mogą się wycofać ze zmian wprowadzonych w ostatnich latach, czy to raczej taktyczna gra w kampanii?

Prezydent ma problem. Kandydaci opozycji mogą sformułować spójny przekaz ze swoim zapleczem politycznym. To przekaz, który będzie jednocześnie parlamentarny i prezydencki. Podczas gdy prezydent musi balansować między utożsamianiem się z rządem a dystansowaniem się od niego, Andrzej Duda może mówić na jednym oddechu: my zrobimy to lub to, kiedy przejmiemy władzę. Prezydent nie może być taki stanowczy.

Na ile uzasadnione jest opieranie sporej części kampanii prezydenckiej na gospodarce? Bo faktycznie uprawnienia prezydenta w tej kwestii są niewielkie.

Wybory są po to, by rozstrzygać polityczne spory, a ich częścią są także spory ekonomiczne. Ale to właśnie pułapka instytucjonalna, w którą prezydent wpada. Opozycja nie ma żadnych kłopotów z poruszeniem kwestii ekonomicznych, bo łączy to z wyborami parlamentarnymi. Ale jak Bronisław Komorowski ma odnaleźć równowagę między tym, co się robiło przez 5 lat, a wymogami kampanii wyborczej, to jego rzeczywisty i kluczowy problem.