Podczas konferencji w siedzibie PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że korzysta z tej okazji, by publicznie zwrócić się do przewodniczącego PKW Wojciecha Hermelińskiego w sprawie tego hasła.
- Ono może być traktowane - nie twierdzę, że taka jest intencja - ale może być traktowane jako coś, co jest traktowane do komisji wyborczych, a nie do wyborców - powiedział prezes PiS.
Zaapelował też do PKW o akredytowanie zagranicznych obserwatorów, gdyż "jakoś jest z tym kłopot, nie wiedzieć czemu". Według Jarosława Kaczyńskiego, w Polsce istnieją wszelkie przesłanki, by kontrolować wybory także z zewnątrz, "bo nikt nie może powiedzieć, że było w porządku, jeżeli chodzi o wybory samorządowe".
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Beata Tokaj w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniła, że Państwowa Komisja Wyborcza nie może skomentować wypowiedzi, której nie słyszała, ale zajmie się sprawą, jeżeli wpłynie do niej wniosek na piśmie.
- Nie było takiej zasady, aby szef PKW wypowiadał się w kampanii wyborczej i odnosił się do poszczególnych apeli kandydatów - powiedziała Beata Tokaj. Dodała, że Państwowa Komisja Wyborcza oraz komisje okręgowe i obwodowe działają zgodnie z przepisami prawa.
Według Beaty Tokaj, obserwatorzy zagraniczni, którzy chcą poznać przebieg wyborów prezydenckich, nie mają żadnych problemów w PKW. Wyjaśniła, że osoby takie zgłaszają się do Państwowej Komisji Wyborczej, PKW występuje do MSZ o wydanie opinii w sprawie wskazanych obserwatorów, a potem wydaje im zaświadczenia.
Według Beaty Tokaj, nie było takiego przypadku, by PKW nie wydała akredytacji obserwatorom międzynarodowym. Według szefowej Krajowego Biura Wyborczego, zgłosiło się około 50 zagranicznych obserwatorów.
"Prezes Kaczyński wraca do starych narracji"
- To gra na obniżenie frekwencji wyborczej - tak poseł PO Ireneusz Raś komentuje wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości. - Jak widać prezes Kaczyński wraca do starych narracji - dodaje.
Jak komentuje, jego zdaniem, chodzi o wzbudzenie wątpliwości w sprawie uczciwości wyborów podobnie, jak było to po wyborach samorządowych. - PiS było przekonane, że je wygra, tymczasem koalicja PO-PSL utrzymała stan posiadania w sejmikach wojewódzkich, co wybiło z rytmu prezesa Kaczyńskiego - zaznacza Ireneusz Raś. W ocenie posła PO, PiS-owi chodzi o zniechęcenie ludzi do pójścia na wybory, bo niska frekwencja sprzyja tej partii.
Poseł Raś odniósł się też do stwierdzeń Jarosława Kaczyńskiego na temat - jak się wyraził - ewidentnych związków urzędującego prezydenta z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. W uzasadnieniu swojej tezy prezes PiS-u twierdził, że Bronisław Komorowski zawsze bronił WSI.
Poseł Raś mówi, że nikt nie udowodnił rzekomo ewidentnych związków prezydenta z tymi służbami. Polityk przypomniał, że łączenie prezydenta, który siedział w czasach komuny w więzieniach z - jak to określił - z postpeerelowskimi grupami jest niegodne.
WSI powstały w 1991 roku po reformie komunistycznych cywilnych i wojskowych służb specjalnych. Realizowały w szczególności zadania w zakresie Wywiadu oraz Kontrwywiadu Wojskowego. Podległy Ministrowi Obrony Narodowej. Zostały rozwiązane w 2006 roku w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości.