Adam Hofman dystansował się od incydentu z udziałem słynnego "Starucha", kiedy to uderzył on piłkarza Legii Warszawa, Jakuba Rzeźniczaka. "To jest specyficzny system motywacyjny w polskiej piłce, to prawda. Ta sprawa rozstrzygnie się w sądzie" - stwierdził rzecznik PiS. Ale zaraz dodał, że Staruchowicza wspierali także politycy PO, którzy w poprzedniej kadencji Sejmu pisali dla niego listy poręczające.
Jednocześnie argumentował, że całe środowisko kibiców stało się celem partii rządzącej, i stąd obrona "Starucha". "Donald Tusk znalazł sobie kibiców, nie tylko tych, którzy popełniają przestępstwa na stadionie, ale wszystkich tych, którzy nie zgadzają się z rządem, jako przeciwników" - tłumaczył. A jako przykład podał "sprawę bydgoską". "Nie do końca ładnym słowem proszono ministra Sikorskiego, żeby odczepił się od powstańców i zajął czymś innym, to związany z PO obserwator każe przerwać mecz i ściągnąć ten transparent" - wspominał i przekonywał, że przeciwko takim zjawiskom PiS protestuje.
O samym Staruchowiczu powiedział, że za swoje czyny powinien ponieść karę, "bo od tego jest państwo". Jednak on i jego środowisko zwracają uwagę na coś innego. "Atmosfera, która się wytworzyła, jest taka: krytykujesz rząd, masz problemy w pracy, w szkole, w domu" - stwierdził Hofman. Jego zdaniem, "grupą specjalnego prześladowania" są właśnie kibice, którzy nie wahają się krytykować rządu.
"Sąd osądzi, czy Piotr Staruchowicz popełnił przestępstwo, ale opozycja nie może się zgadzać na atmosferę przeciwko kibicom krytykującym rząd" - dodał.
Za Piotra Staruchowicza "Starucha", uważanego za nieformalnego przywódcę kibiców Legii Warszawa, podejrzanego o rozbój, poręczyło wielu dziennikarzy, artystów, happenerów, polityków, w tym Beata Kempa z PiS i Tomasz Kaczmarek, znany szerzej jako agent Tomek, który znalazł się wśród kandydatów tej partii na posłów.