Premier Donald Tusk uważa, że wykluczające się deklaracje gospodarcze SLD i jego lidera Grzegorza Napieralskiego powodują, że jest to "partner wysoce niepewny". Jego zdaniem, Polska na trudne czasy potrzebuje silnego rządu i silnego politycznego przywództwa. Premier pytany był na środowej konferencji prasowej o ocenę propozycji gospodarczych Napieralskiego oraz o słowa ministra finansów Jacka Rostowskiego, który po spotkaniu z liderem SLD powiedział, że nie wyobraża sobie koalicji z tą partią.

Reklama

"Z narastającym zdumieniem obserwowałem poczynania Grzegorza Napieralskiego wtedy, kiedy podpisywał różnego typu deklaracje, programy" - mówił Tusk. Ocenił, że bulwersującą sytuacją było to, kiedy Napieralski spotkał się z przedsiębiorcami, biznesmenami i podpisał pewne zobowiązanie, które jest dokładnie odwrotnością tego, co podpisywał jako autor programu SLD. "Pytanie, kogo chce naciąć? Czy przedsiębiorców, czy biznesmenów zrzeszonych w BCC, bo z nimi podpisał współpracę na rzecz realizacji pewnych postulatów" - mówił Tusk.

"Uważam, że ten misz-masz, ten bałagan, te wykluczające się tezy w rozmaitych deklaracjach SLD i Grzegorza Napieralskiego powodują, że jest to partner wysoce niepewny, bo nie do końca wiadomo, czy wie o czym mówi, gdy mówi o finansach i gospodarce" - podkreślił.

Na początku sierpnia Napieralski i prezes BCC Marek Goliszewski podpisali w Warszawie pakt dla polskiej gospodarki. Według sygnatariuszy paktu "Gospodarka dla człowieka" celem ich propozycji jest przekształcenie Polski w najbardziej konkurencyjną gospodarkę w Europie, zdolną do długofalowego wzrostu gospodarczego w tempie około 5 proc. rocznie oraz osiągnięcie obecnego poziomu i jakości życia w Europie Zachodniej w ciągu jednego pokolenia.

77 postulatów paktu adresowanych m.in. do rządu i przedsiębiorców, ma nie tylko przyspieszyć wzrost gospodarczy i uzdrowić finanse publiczne, ale także stworzyć przyjazny klimat dla biznesu, wpierać postęp technologiczny i innowacje oraz sprzyjać sprawiedliwemu podziałowi dochodu narodowego.

Tusk podkreślił, że nie chce być złośliwy, bo - jak mówił - też kiedyś startował do "dorosłego życia politycznego" i też nie wszystkiego wiedział, ale - mówił - wydaje mu się, że "istnieje pewien próg niekompetencji gospodarczej, czy finansowej i że trzeba ten próg możliwe szybko pokonać, aby ta niekompetencja nie była niebezpieczna z punktu widzenia przyszłości państwa".

Według Tuska, kilkanaście dni przez wyborami partie polityczne myślą o sobie w kategoriach konkurencji. "A co będzie po wyborach? Zobaczymy" - mówił. Zdaniem premiera, "Polska potrzebuje dzisiaj silnego rządu, silnego politycznego przywództwa na trudne czasy". Jak mówił, im więcej partii będzie tworzyło koalicję i więcej polityków będzie starało się przeforsować swoje racje, albo udawać, że wie o czym mówi, tym trudniej będzie sprawniej rządzić.

"Zwycięstwo Platformy, samodzielny rząd. Wariant drugi rząd PO i PSL, który się sprawdził przez te cztery lata. To są opcje, które są interesujące dlatego, bo są interesujące dla Polski, bo mogą przynieść Polsce pożytek" - uznał Tusk. Według niego, każdy inny wariant będzie obarczony coraz większym ryzykiem.