PAP: Jak realnie ocenia Pan szanse swojego ugrupowania 9 października?
W.P.: W ostatnich wyborach samorządowych było ponad 2 miliony zwolenników PSL; myślę, że teraz będzie więcej, co powinno nam dać dobry wynik.
PAP: Dobry wynik, czyli ile mandatów w Sejmie?
W.P.: Jeżeli będzie to trzecie miejsce, to będzie bardzo ważna zmiana jakościowa w polskim systemie parlamentarnym. To będzie gwarancja, że w polityce będzie więcej aspektów społecznych i lepsze rozwiązania gospodarcze.
Liczę na lepszy wynik niż przed czterema laty (wówczas to było niecałe 9 proc.-PAP). Myślę, że jest realna szansa, żeby PSL miało mocniejszą pozycję w rządzie i mocniejszą w parlamencie.
PAP: Co to znaczy lepsza pozycja w rządzie? Więcej ministerstw dla Stronnictwa?
W.P.: Mocniejszy wpływ na działania rządu i parlamentu. To nie zawsze się bierze z liczb, to się bierze często ze znaczenia wynikającego z niezbędnej, uzupełniającej liczby mandatów, których brakuje, żeby stworzyć większościową koalicję.
PAP: Jakimi resortami chciałoby kierować Stronnictwo po ewentualnym wejściu do przyszłej koalicji?
W.P.: Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia - ten obszar, który jest związany z gospodarką, ze sprawami społecznymi, z rolnictwem - stanowi dobrą pozycję wyjściową w dyskusji o przyszłym rządzie.
PAP: Czy obecni ministrowie z PSL zachowają swoje stanowiska?
W.P.: Pani minister Jolanta Fedak, pan minister Marek Sawicki dobrze się sprawdzili w trakcie tej kadencji i widzę duże szanse, żeby mogli dalej kontynuować i rozwijać działania w obszarach, za które odpowiadali.
PAP: Pojawiają się jednak takie informacje, że minister Michał Boni mógłby po wyborach objąć resort pracy.
W.P.: A jaką partię reprezentuje minister Boni?
PAP: Jest związany z Platformą.
W.P.: To będziemy negocjować z PO. Na razie nie rozmawiajmy o personaliach.
PAP: Dopuszcza Pan taką możliwość, żeby ktoś z PSL objął MEN lub resort środowiska?
W.P.: Dopuszczamy wszystkie możliwości, bo zależy nam na mocniejszej pozycji PSL i w rządzie, i w parlamencie.
PAP: Media donosiły, że chciałby Pan być marszałkiem Sejmu w nowej kadencji.
W.P.: Nie rozważam takiej opcji.
PAP: Może ktoś inny z PSL?
W.P.: Jesteśmy przed wyborami i w tej chwili zwracamy się do wyborców z ofertą podejmowania działań, które będą ważne dla ludzi i dla naszego kraju. To dla nas jest priorytetem. Jeżeli uzyskamy mocny mandat, to będziemy się mocno starać o możliwości wykonawcze zarówno w parlamencie, jak i w rządzie.
PAP: Gdyby po wyborach doszło do koalicji PO-PSL, jak będzie wyglądała umowa koalicyjna? Zgodzicie się na takie ogólne zapisy jak przed czterema laty?
W.P.: Ramowa umowa, która opiera się na zaufaniu i respektowaniu niezależności koalicjantów, a także respektowaniu zasady, że nie będziemy przeciwko sobie forsować projektów w parlamencie, sprawdziła się. Na pewno stanowi dobrą bazę, żeby budować na przyszłość z jednej strony proste, ramowe umowy koalicyjne, a z drugiej strony w praktyce wypełniać je dobrymi rozwiązaniami.
PAP: Ale mimo takiej umowy PO wbrew PSL przeprowadziła projekt, który ogranicza subwencje dla partii politycznych.
W.P.: Nikt nie jest doskonały, nawet Platforma.
PAP: To może lepiej zapisać, co konkretnie razem robicie, a w stosunku do czego partnerzy mają wolną rękę?
W.P.: Myślę, że nie warto kruszyć kopii o drobiazgi. Platforma uczyniła z finansowania partii taką kapliczkę, przy której traciła dużo energii. Prawda jest taka, że PSL najmniej kosztuje podatnika, bo około 11 proc. środków, które są przeznaczone na subwencje, natomiast PiS, PO, i SLD otrzymały prawie równo po 30 proc. na przestrzeni ostatnich 9 lat.
PAP: Wyobraża Pan sobie koalicję z Prawem i Sprawiedliwością?
W.P.: O tym, jakie będą możliwe koalicje, zadecydują wyborcy. To oni będą ustalali geografię możliwych rozwiązań w przyszłym parlamencie. Z naszej strony bardzo mocno podkreślamy potrzebę mocniejszej obecności PSL zarówno w parlamencie, jak i rządzie i są na to realne przesłanki, perspektywy, że tak się stanie.
PAP: Podobno jest Pan po słowie z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Rozmawiał Pan z nim na ten temat?
W.P.: Nie zajmuję się plotkami. Myślę, że są one rozpowszechniane przez różnych ludzi, którzy próbują manipulować opinią publiczną. W tej chwili skupiamy się na tym, aby osiągnąć najlepszy możliwy wynik i to będzie nam dawało otwartość na różne warianty.
PAP: Nie mówi Pan wprost, ale czy dobrze Pana zrozumiałem, że dopuszcza Pan taką możliwość, że Jarosław Kaczyński jest premierem, a Pan - wicepremierem?
W.P.: Może Pan snuć najróżniejsze spekulacje, ale one nie mają żadnej wartości dzisiaj.
PAP: Mają dla wyborców.
W.P.: Wyborcy głosują zgodnie ze swoim wyczuciem i swoją opinią.
PAP: I chcą też wiedzieć, jakie są możliwe scenariusze po 9 października.
W.P.: Najważniejsze, żeby po wyborach struktura Sejmu odpowiadała zróżnicowaniu społeczeństwa, bo próba dzielenia Polski między dwie partie skutkuje tym, że prawie połowa obywateli jest niezadowolona. Prawie połowa ludzi jest wykluczana z debaty. Ze strony PSL zdecydowanie przeciwstawiamy się takiemu ustawianiu polityki i dzieleniu Polski. Polska jest jedna. My nikogo nie wykluczamy z tej debaty i dyskusji.
PAP: W tej kampanii często wraca pytanie "jak żyć", zadawane przez zwykłych ludzi rządzącym. Uważa Pan, że polityka społeczna powinna się zmienić tak, żeby poprawiać sytuację najbiedniejszych?
W.P.: Pytanie "jak żyć" jest bardzo dobrym pytaniem politycznym na obecne czasy. Pokazuje wyraźnie, że ludzie, którzy mają mniejsze dochody, mają trudniejszą sytuację, powinni liczyć na większe wsparcie systemowe. Ważne, żeby stworzyć warunki, aby najniższe wynagrodzenia rosły, najszybciej w czasie prosperity - i tu popieramy postulaty Solidarności i OPZZ dotyczące płacy minimalnej i podwyższania jej do poziomu 50 proc. średniej krajowej.
PAP: Powinno się przywrócić trzeci próg podatkowy dla najlepiej zarabiających?
W.P.: Dzisiaj z jednej strony trzeba pomyśleć o obniżaniu podatków i wprowadzaniu tzw. klina podatkowego dla tych, którzy zarabiają najniżej, a z drugiej o rozważeniu opodatkowania kapitału, sektora finansowego. W UE pojawiły się propozycje wprowadzenia takiego podatku od transakcji finansowych. To jest interesujące rozwiązanie.
Generalnie, jeśli chodzi o pozycję tzw. klasy średniej, to w Polsce potrzebne jest jej odbudowanie i stworzenie warunków, żeby ludzie, którzy maja stosunkowo dobre dochody, mogli też mieć trwałą, dobrą perspektywę, bo ostatnie lata zachwiały w tym obszarze taką pewnością.
PAP: Czym chce Pan przekonać do głosowania na PSL tych Polaków, którzy są zawiedzeni polityką obecnego rządu?
W.P: Zwracamy uwagę na społeczny wymiar gospodarki. Przy budowaniu społecznej gospodarki rynkowej ważna jest równowaga aspektów społecznych, ekonomicznych, środowiskowych. W przesłaniu "Człowiek jest najważniejszy" ujmujemy istotę naszego politycznego działania. Człowiek, jako podmiot, jego integralny rozwój, godność, to są dla nas te podstawowe obszary zainteresowania.
W obliczu tych zjawisk kryzysowych podkreślamy, że kluczowe znaczenie ma utrzymanie i tworzenie miejsc pracy. To - w naszym przekonaniu - jest najważniejsze zadanie przed nową kadencją Sejmu.
PAP: Mówi Pan o filozofii, o tym, że człowiek ma być w centrum, ma być najważniejszy - a co konkretnego PSL ma do zaoferowania?
W.P.: Najważniejsze jest dobre ustawienie tych ram, bo z tego wynikają potem konkretne, szczegółowe rozwiązania. Gdy brak jasnego zdefiniowania strategii, to potem trudno mówić o szczegółach. Natomiast jeśli mówimy o sprawach kluczowych, to po pierwsze jest to bezpieczeństwo w wymiarze społecznym, czyli trwałe miejsca pracy, nowe miejsca pracy. To jest dla nas najważniejsze w tej chwili zadanie, dla władz publicznych, dla rządu.
W wymiarze egzystencjalnym bardzo istotne jest zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego - dobra, zdrowa, polska żywność to jest bardzo ważne zagadnienie. Następnie sprawy związane z gospodarką, z energią. Dostęp do energii po akceptowanej cenie jest bardzo ważnym aspektem naszego życia. Dalej sprawy dotyczące środowiska, utrzymanie go w jak najlepszej kondycji - to jest bezpieczeństwo środowiskowe. Później bezpieczeństwo w tym najogólniejszym wymiarze międzynarodowym, regionalnym.
PAP: Mówi Pan o nowych miejscach pracy. Jak je zapewnić, skoro Europa przeżywa kryzys?
W.P.: Trzeba przyjrzeć się możliwościom naszego działania. Zmniejszenie obciążeń administracyjnych, poprawienie możliwości funkcjonowania przedsiębiorczości nie wymaga dużego zaangażowania kapitału, a zaangażowania intelektu.
W tej kadencji wprowadziliśmy ograniczenia biurokracji, zmieniliśmy ponad 2020 zaświadczeń na oświadczania, zmniejszyliśmy koszty obowiązków informacyjnych.
W następnej kadencji bardzo ważne będą uproszczenia w obszarze prawa podatkowego oraz prawa budowlanego, żeby te procedury nie trwały zbyt długo. Trzeba także wprowadzać nowoczesne metody zarządzania, które poprawią funkcjonowanie administracji.
Jeśli chodzi o tworzenie miejsc pracy, ważne jest także uruchomienie środków na fundusz pracy. To są inicjatywy, które będą wpierać przedsiębiorczość w ogólności, a np. przedsiębiorczość kobiet w szczególny sposób. PSL oferuje cały zestaw propozycji, które budują dobry, całościowy program.
PAP: W swoim programie proponują Państwo emerytury obywatelskie. Jak byłyby one finansowane?
W.P.: Emerytury obywatelskie to propozycja, która opiera się o niską, ryczałtową składkę, a w efekcie daje emeryturę na poziomie podstawowym. To byłoby dużo prostsze rozwiązanie niż to obecne. Te emerytury mogłyby być dla wszystkich, którzy chcą mieć uproszczony system i nie chcą ponosić dodatkowych opłat na rzecz instytucji zarządzających kapitałem.
PAP: Będzie Pan bronił KRUS w następnej kadencji?
W.P.: KRUS jest modelem takiego prostego mechanizmu, gdzie ryczałtowa składka zapewnia podstawową emeryturę na poziomie 600-700 zł, a koszty administracyjne, zarządzania tym systemem są zdecydowanie niższe od kosztów zarządzania systemami bardziej wyrafinowanymi.
Korzystanie z KRUS należałoby umożliwić osobom, które prowadzą działalność gospodarczą na własny rachunek czy mają kontrakty indywidualne. Takie osoby płaciłyby pełną składkę bez dotacji budżetowych. To byłby bardzo prosty system pozwalający na zmniejszenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej.
PAP: Na koniec zapytam, jak Pan podsumuje 4 lata współpracy z Donaldem Tuskiem. Trudny partner?
W.P.: To nie były łatwe lata, ale myślę, że takie życiowe doświadczenie sprawiło, że potrafiliśmy znajdować kompromisy i wyjście z trudnych sytuacji, a tych nie szczędził nam los. To będą na pewno lata, których nikt z nas nie zapomni, ze względu na ten dramat związany z katastrofą smoleńską, a także ze względu na doświadczenia kryzysu światowego.
Rozmawiał Krzysztof Strzępka