"W Ruchu obowiązuje zasada 50 na 50. Gdy jakaś firma upomina się o pieniądze, pada propozycja: możemy wam zapłacić albo połowę, albo wcale. Choć niektórzy nawet i na to nie mogą liczyć. Działacz Andrzej Kwapis, który zrobił Palikotowi remont biura, usłyszał wprost: <Ch… dostaniesz>. Padło to przy wielu świadkach" - zdradza "Wprost" Paweł Tanajno, były członek Ruchu Palikota. Firma, której właścicielem jest Kwapis domaga się 43 tysięcy złotych za remont. Grozi, że jeśli nie dostanie pieniędzy, pójdzie do sądu. Co na to ludzie Palikota? Skarbink stowarzyszenia tłumaczy, że człowiek, który podpisał fakturę nie miał do tego prawa, a miał być na zasadzie wolontariatu.

Reklama

To nie koniec problemów. Ruch Palikota wynajmował lokal od Warsaw Study Centre, ale został wyrzucony z budynku - informuje "Wprost". "Sprawa jest w sądzie" - mówią przedstawiciele firmy. Palikot tymczasem odpowiedział kontrpozwem. O ochronę dóbr osobistych - wynika z informacji tygodnika. Na wokandę trafił też pozew jednej z firm PR. Jej pracownicy twierdzą, że Palikot nie zapłacił stu tysięcy złotych za ich pomysły. Zdaniem "Wprost" jeszcze kilka innych firm chce pieniędzy od partii.

Ugrupowanie się broni. Piotr Tymochowicz twierdzi, że ludzie, którzy domagają się pieniędzy to naciągacze. "Na temat rozliczeń z tą agencją nie chce się wypowiadać, ale generalnie wokół Ruchu kręci się mnóstwo oszustów. Mógłbym poemat o tym napisać. Palikot wydaje na kampanię bajońskie sumy i wiele osób próbuje go naciągnąć. Zgłaszają bezwartościowe pomysły a potem żądają pieniędzy. Sam często doradzam Palikotowi, żeby nie płacił.Prawda jest też taka, że Ruch w wielu kwestiach idzie na żywioł i po drodze sam gubi dbałość o szczegóły, przez które później sam popada w tarapaty" - mówi tygodnikowi specjalista od wizerunku.