"Pozostawienie gazy w sercu to błąd w sztuce, ale prokurator nie przeanalizował tego zdarzenia w kontekście narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo, a sąd - rozpatrując zażalenie - przeszedł nad tym do porządku dziennego" - mówił sędzia Jarosław Matras uzasadniając postanowienie.

Reklama

Sąd Najwyższy uwzględnił kasację złożoną w tej sprawie przez Rzecznika Praw Obywatelskich i popartą we wtorek przez reprezentanta prokuratury.

Decyzją SN, który zastrzegał, że nie przesądza o tym, czy doszło do przestępstwa ani też do jakiego, sprawa trafi teraz do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który ponownie ma zbadać zażalenie na umorzenie śledztwa przeciwko dr. G., złożone przez pełnomocnika rodziny Floriana M., mecenasa Rafała Rogalskiego.

On sam twierdzi, że gdyby nie pozostawienie w czasie operacji gazy w sercu M., pacjent by żył.

Po tym, jak dr G. został w lutym 2007 r. zatrzymany w swojej klinice, postawiono mu zarzut zabójstwa pacjenta i przyczynienia się do śmierci innego. Lekarz usłyszał też kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych. W 2008 r. prokuratura umorzyła zarzuty związane ze śmiercią pacjentów, a oskarżyła lekarza o czyny korupcyjne. Proces trwa przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów.

Reklama

Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał wcześniej decyzję o umorzeniu, uznając, że dr G. pomagał pacjentom, a nie ich zabijał. Mecenas Rogalski zapowiedział wówczas, że będzie ubiegać się u RPO o kasację. Janusz Kochanowski złożył ją w czerwcu tego roku. Przed Sądem Najwyższym jego reprezentantka Marta Kolędowska poparła kasację. Podkreśliła, że RPO nie chce "ferować winy, ale czuł się w obowiązku złożyć kasację, by dążyć do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy".

Mecenas Rogalski, który powiedział, że "pacjent mógłby żyć, gdyby nie pozostawiona w ciele rolgaza", został upomniany przez sędziego Jerzego Grubbę. "Od pewnych argumentów powinien się pan powstrzymać" - powiedział sędzia.