Jak poinformował nadkomisarz Jacek Sowa z jaworznickiej policji, życiu chłopców nie zagraża niebezpieczeństwo. Lekarze ze szpitala miejskiego w Jaworznie nie stwierdzili u nich złamań czy innych poważniejszych obrażeń zewnętrznych; w środę wieczorem sprawdzali, czy chłopcy - obchodzący akurat tego dnia siódme urodziny - doznali jakichś obrażeń wewnętrznych.
Policjanci dowiedzieli się o wypadku po południu - od dyspozytora wezwanego na miejsce pogotowia. Mieszkanie w bloku, z którego wypadły dzieci, było zamknięte. Gdy do wyważenia drzwi wezwano strażaków, przyszedł nietrzeźwy mężczyzna, który otworzył zamek.
Mężczyzna okazał się mężem przebywającej cały czas w mieszkaniu opiekunki chłopców. Policjanci nie potrafili się z nią porozumieć. Ponieważ znaleźli leki mogące świadczyć o terapii kobiety, przewieziono ją do szpitala. Konkubent 49-latki, u którego stwierdzono półtora promila alkoholu, trafił do policyjnej izby zatrzymań.
Być może okoliczności wypadku - na razie wskazujące na niebezpieczną zabawę chłopców - staną się jaśniejsze w czwartek, gdy przesłuchany zostanie zatrzymany mężczyzna. Jeśli okazałoby się, że opiekunowie narazili chłopców na niebezpieczeństwo, może im grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności.