16-letni uczeń doznał jedynie niewielkich obrażeń głowy i złamał palec ręki. Trafił jednak do szpitala na dokładne badania, m.in. neurologiczne.
Jak powiedział oficer prasowy policji z Choszczna Artur Świerbiołek, grupa młodych osób jechała do szkoły w Choszcznie w ostatnim wagonie pociągu. W pewnej chwili na odcinku między Starym Klukomiem a Choszcznem jeden z chłopców oparł się o boczne drzwi przeznaczone dla obsługi pociągu. Te otworzyły się, a chłopaka wręcz wyssało na zewnątrz.
Jak twierdzą świadkowie wydarzenia, pociąg jechał wówczas z prędkością około 100 km na godzinę.
Młodzi ludzie zawiadomili odpowiednie służby po kilku minutach od wypadku na stacji w Choszcznie. Wszczęto poszukiwania 16-latka. Szukały go pogotowie ratunkowe, straż pożarna i policja. Odnaleźli go pracownicy pogotowia w pobliżu torowiska. Miał obrażenia głowy i złamany palec u ręki.
Jak dodał Świerbiołek, policja ustala okoliczności wypadku i czy doszło do niego w wyniku czyjegoś zaniedbania.
Jak powiedział kaskader filmowy, dyrektor szkoły kaskaderów w Warszawie Marek Sołek, chłopak miał niesamowite szczęście. "Gdyby trafił na jakąś twardą przeszkodę, skończyłoby się gorzej. Są techniki wyskakiwania z pociągu, ale nigdy nie wykonujemy ich przy takiej prędkości. Najczęściej należy skakać tyłem i złożyć się do przewrotu zwanego ukemi. Pewnie nawet wyszkolony agent służby specjalnej tylko w ostateczności zdecydowałby się na taki skok. Szanse są wtedy przypuszczam 50 na 50" - dodał.