"Choć nie chcemy, musimy to zrobić. Projekt po prostu dostosowuje polskie prawo do europejskiego" - przekonywał w Sejmie Janusz Zaleski, wiceminister środowiska. Nowa ustawa ma uporządkować przepisy dotyczące upraw genetycznie modyfikowanych w Polsce, wprowadzić kontrolę nad badaniami laboratoryjnymi i rejestrację obrotu nasionami.
Stanowisko rządu głośno krytykowali jednak eksperci i ekolodzy. "Siedem krajów Unii Europejskiej wprost zakazało produkcji modyfikowanej kukurydzy, w tym m.in. Grecja, Francja, Węgry i Austria. GMO nie jest bezpieczne, wskazuje na to wiele badań" - przekonywała dr Katarzyna Lisowska z Uniwersytetu Łódzkiego. A prof. Tadeusz Żarski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego dodawał: "Taki sposób produkcji to uwalnianie kolejnych toksyn do środowiska. Zresztą bardzo niebezpiecznych, bo nie da się kontrolować, co z tym zrobi natura" - twierdził.
Wiceminister Zalewski przekonywał jednak, że projektowana ustawa wprawdzie dopuszcza uprawę kukurydzy GMO, ale równocześnie przewiduje tyle ograniczeń, że uprawianie jej będzie bardzo trudne. Dlaczego? Bo rządowy projekt ustawy nie tylko wprowadza ścisłą kontrolę nad GMO, ale także obowiązek informowania, kto i gdzie wysiewa materiał genetycznie modyfikowany. "Jeśli rolnik będzie chciał produkować żywność ekologiczną i nie mieć w sąsiedztwie GMO, będzie to mógł zablokować. W odległości jednego lub dwóch kilometrów od jego pola nie powstanie uprawa roślin genetycznie modyfikowanych. Wierzę w rolników, że nie będą chcieli mieć w swoim sąsiedztwie takich upraw. Więc praktycznie Polska może być wolna od GMO" - przekonywał.
W pewnym momencie sejmowa dyskusja przerodziła się w prawdziwy happening. Ekolodzy rozwinęli transparent z napisem "STOP GMO", a atmosferę podgrzewał poseł Jan Szyszko z PiS. "Polsce przecież nie grozi krajowy głód, więc po co produkować taką żywność? Z głodem w kraju doskonale radzą sobie organizacje kościelne" - mówił. Nawet rolnicy, którzy posłom przywieźli biało-czerwone róże, włączyli się w dyskusję.
"Drodzy posłowie, pójdźcie po rozum do głowy. My nie chcemy żywności genetycznie modyfikowanej" - mówili.