Stadion Narodowy po mistrzostwach z samej piłki się nie utrzyma. Arena musi być finansowana z wynajmu powierzchni komercyjnej czy z organizowanych tam koncertów - a do tego potrzebuje zarządcy. Na razie nie ma jednak pomysłu, kto miałby to być: jeden ze światowych operatorów zajmujących się innymi tego typu obiektami na świecie czy może Centralny Ośrodek Sportu. Zdaniem Jacka Bochenka, dyrektora grupy sportowej firmy doradczej Deloitte, ta decyzja musi być podjęta najpóźniej do końca roku. "To zarządca obiektu musi zdecydować, jak stadion ma być wykończony. Bo jeśli taki operator będzie chciał na ostatnim piętrze korony stadionu np. zrobić ekskluzywną restaurację, to już teraz powinien zlecić wykonawcom doprowadzenie tam specjalnych wind czy infrastruktury kuchennej" - tłumaczy Bochenek.

Reklama

Problem Narodowego to tylko wycinek większej całości i konieczność odpowiedzi na pytanie, co ze stadionami i resztą infrastruktury przygotowywanej na Euro zrobimy już po mistrzostwach. "Doświadczenia innych organizatorów tak dużych imprez sportowych mówią jedno, nie wolno się koncentrować tylko na samej imprezie, to są tylko dwa tygodnie" - podkreśla Bochenek. I przytacza przykład Brytyjczyków. W Londynie trzy lata przed rozpoczęciem igrzysk stworzono specjalną organizację, która już pracuje nad tym, jak po olimpiadzie mają zostać wykorzystane obiekty na nią budowane.

Jest o co walczyć. Według rządowych szacunków nasz PKB po Euro może rosnąć o dwa procent rocznie więcej niż w przypadku, gdyby mistrzostw nad Wisłą nie było. A to dodatkowe 27 mld złotych. Jak najszybciej musi się też pojawić spójna koncepcja promocji Polski jako gospodarza mistrzostw za granicą. Choć do Euro już tylko dwa lata, to tej wciąż nie ma. A jak wynika z badań Polskiej Organizacji Turystycznej, Polska kojarzy się w Europie raczej z żeglarstwem i sportami zimowymi, a nie z mistrzostwami Europy w piłce nożnej.