"Dziennik Gazeta Prawna" walczy o usprawnienie systemu adopcyjnego. Od przeszło tygodnia opisujemy problem tysięcy dzieci skazanych na życie w domach dziecka. Większość z nich ma oboje rodziców, ale musiało opuścić dom, bo stosowali oni przemoc, byli uzależnieni od alkoholu albo narkotyków. Mimo to sąd nie zdecydował o odebraniu rodzicom praw rodzicielskich, choć ci nie podjęli żadnych starań, by stworzyć dziecku normalny dom. W efekcie dzieci nie mogą zostać adoptowane.

Reklama

To tylko jeden, z wielu problemów polskiego systemu adopcyjnego. Kluczem do jego poprawy byłoby usprawnienie działań sądów rodzinnych. „Nareszcie poważne media zaczęły poruszać te niemedialne tematy” – piszą rodzice adopcyjni, którzy założyli forum Twoja-Adopcja.pl. Komentują na nim od wielu dni naszą akcję.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie zna realiów

„Sędzia to bóg, od którego zależy los dziecka. Jeden sędzia załatwia sprawę szybko, drugi nie, bo kodeks rodzinny i opiekuńczy nie precyzuje, jakie czynności w jakim terminie muszą zostać wykonane. Wszystko zależy od człowieka w todze” – piszą. Obraz polskich sądów rodzinnych, jaki wyłania się z ich opisów, jest ponury. „Dzieci porzucone to tylko kolejne akta kolejnej sprawy, którą trzeba załatwić prędzej czy później. Zwykle później” – twierdzą forumowicze.

Reklama

Ministerstwo Sprawiedliwości broni systemu. Szef resortu Krzysztof Kwiatkowski podawał na łamach DGP statystyki, z których wynika, że sytuacja nie jest fatalna. Jego resort chwali się m.in., że z roku na rok spada liczba skarg na sądy rodzinne. Rodzice adopcyjni twierdzą jednak, że starający o dziecko nie skarżą się ze strachu. „Przecież wszyscy już się nauczyli, że jak zadrą z sędzią, to nic dziecku w sądzie nie załatwią. Dla pracowników ośrodków adopcyjnych, opiekunów prawnych, dyrektorów placówek sędzia jest ważniejszy od papieża, jeśli ma się z nim dobry kontakt, można coś wybłagać dla dzieciaków. Jeśli nie, to skarżyć się można do samego Pana Boga” – piszą na swoim portalu.

Obalają też tezę ministra, która twierdził, że sędziowie rodzinni doskonale znają rzeczywistość domów dziecka, gdyż mają obowiązek wizytowania ich raz na pół roku. „Zadzwoniłem do trzech domów dziecka, w dwóch nigdy nie widzieli żadnego sędziego, w jednym był 15 lat temu” – pisze na portalu rodziców adopcyjnych Antek.

Adopcja to droga przez mękę

Reklama

Z opisów rodziców adopcyjnych wynika jasno, że największym problemem polskiej adopcji jest właśnie to, że przepisy prawa nie są przestrzegane. „Wystarczy spojrzeć na sprawy o adopcję ze wskazaniem, gdzie kodeks rodzinny i opiekuńczy jasno określa, że sąd musi mieć ocenę kandydatów na rodziców z ośrodka adopcyjno-opiekuńczego, ale sędziowie ich nie wymagają, a czasem orzekają adopcję ze wskazaniem mimo negatywnej oceny ośrodka” – piszą rodzice adopcyjni. Kolejny problem to czas. Procedury adopcyjne ciągną się latami. Według resortu sprawiedliwości sprawy o przysposobienie, czyli adopcję, załatwia się w polskich sądach przeciętnie w trzy i pół miesiąca. – To okres krótki, jednak obejmuje on czas od złożenia wniosku o adopcję do sądu rodzinnego po orzeczenie przysposobienia. Dla zorientowanych to tylko końcówka cierniowej drogi dziecka do nowej rodziny – tłumaczy Antek. Wytyka też, że okna życia – które miały dać kobietom szansę, by anonimowo oddać noworodka do adopcji – to fikcja. „Zostawienie dziecka w oknie życia to porzucenie, czyli przestępstwo, a przestępcę trzeba złapać. Kolejna fikcja. Zakłada się teczkę, rozpoczyna śledztwo, a potem umarza dochodzenie z powodu niewykrycia sprawcy. A czas leci. Dzieci czekają. Rodzice adopcyjni czekają. No, ale prawo to prawo. Może czas je zmienić” – pisze.

W polskich domach dziecka wychowuje się prawie 20 tysięcy dzieci.