Przyjazd Amerykanów umożliwiło podpisanie w piątek przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego umowy SOFA określającej warunki stacjonowania obcych wojsk w naszym kraju. W wielomiesięcznych negocjacjach polskim władzom udało się uzyskać od Waszyngtonu znaczące ustępstwa. Przede wszystkim to, że amerykańscy żołnierze będą podlegali polskiemu prawu i w razie popełnienia przestępstwa odpowiedzą przed polskim sądem.

Reklama

Bateria patriotów wraz z ok. 100 żołnierzami przyjedzie z amerykańskiej bazy w Ramstein w Niemczech do Mrągowa (Warmińsko-Mazurskie).

– Wybrano tę lokalizację, ponieważ taka jednostka powinna znaleźć się blisko zewnętrznych granic NATO – mówi DGP gen Stanisław Koziej, były wiceszef MON.

Innym powodem są dobre warunki lokalowe – z poniemieckich koszar właśnie wycofuje się znaczna część żołnierzy 16. Pomorsko-Warmińskiej Brygady Zmechanizowanej.

Jedna bateria patriotów będzie mogła ochronić przed atakiem rakiet krótkiego zasięgu tylko niewielki obszar naszego kraju. Jednak szef MON Bogdan Klich podkreśla w rozmowie z DGP, że obecność amerykańskich żołnierzy zasadniczo wzmacnia polsko-amerykańską współpracę wojskową. A to, obok gwarancji NATO oraz współpracy obronnej w ramach UE, jest jednym z trzech filarów, na których oparte jest bezpieczeństwo naszego kraju.

W 1998 roku, tuż przed przyjęciem do swojego grona Polski, Czech i Węgier, NATO wydało jednostronną deklarację, w której zapewniło, że nie zamierza przesunąć na teren nowych państw „strategicznej infrastruktury wojskowej”.

– Instalacja baterii patriotów nie łamie tego zobowiązania, bo jest to sprzęt o charakterze czysto defensywnym, który przyjedzie na podstawie umowy dwustronnej z USA, a nie porozumień natowskich – przekonuje generał Koziej.

Reklama

czytaj dalej



Minister obrony Rosji oświadczył w piątek, że w odpowiedzi na pojawienie się w Morągu Amerykanów jego kraj nie zamierza na razie rozmieszczać rakiet Iskander. Ale Kreml nie jest zadowolony. – Instalacja baterii Patriot w Polsce w żadnym razie nie jest wymierzona przeciwko Iranowi. My rozumiemy, przeciwko komu będą skierowane rakiety – oświadczył szef sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych gen. Nikołaj Makarow.

Bogdan Klich jest jednak przekonany, że protesty Rosji wkrótce umilkną.

– Nie sądzę, aby Rosjanom udało się kogokolwiek na świecie przekonać do tego, że bateria patriotów może komukolwiek zagrażać – mówi Bogdan Klich.

Amerykanie zdecydowali się na obecność wojskową w naszym kraju także po to, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną w kontrakcie stulecia – czyli sprzedaży Polsce nowego systemu obrony przeciw-powietrznej. Tu z patriotami konkuruje europejskie konsorcjum MBDA we współpracy z polskim Bumarem. Minister Klich nie chce jednak powiedzieć, kiedy zostanie podjęta decyzja w tej sprawie. Zapowiada jedynie, że w 2018 r. Polska będzie już miała nowy system obrony powietrznej. Wówczas w naszym kraju powinna także działać druga amerykańska baza wojskowa w Redzikowie. Tu Waszyngton chce zainstalować element nowego, kontynentalnego systemu obrony rakietowej, SM-3.