Ubiegły rok telewizja publiczna zamknęła z ponad 100 mln zł straty, w tym zaplanowała, że na minusie nie będzie. Miał w tym pomóc właśnie kredyt. Zabezpieczeniem pod to zobowiązanie miała być hipoteka na głównej siedzibie TVP przy ulicy Woronicza w Warszawie. Jak się dowiedział DGP, oddany do użytku rok temu budynek wyceniono na 120 – 150 mln zł. Poza tym, aby hipoteka mogła być zabezpieczeniem kredytu, konieczna jest zgoda ministra skarbu, który sprawuje nadzór właścicielski na spółką.
Nieoficjalnie wiadomo, że minister niezbyt życzliwym okiem patrzy na ten pomysł. Ale wniosek zarządu i rady nadzorczej TVP, by zwołać walne zgromadzenie akcjonariuszy w tej sprawie, jeszcze do niego nie trafił. – Ta sprawa powinna już zostać załatwiona – mówi nam Bogusław Piwowar, wiceprzewodniczący rady nadzorczej TVP. Twierdzi, że opóźnienie wynika m.in. z tego, że biuro prawne telewizji stoi na stanowisku, że nie trzeba prosić Grada o zgodę w tej sprawie. Nieoficjalnie mówi się także, że rządząca w TVP koalicja medialna obawia się takiego wniosku z przyczyn politycznych.
To o tyle ciekawe, że jeszcze kilka tygodni temu prezes TVP Romuald Orzeł na spotkaniu ze związkowcami alarmował, że bez kredytu telewizja może stracić płynność finansową, a wtedy zagrożona może zostać wypłata już marcowych wynagrodzeń. – Okazało się, że pieniądze na pensje w marcu są, a także na wszystkie roszczenia wobec naszych kontrahentów – mówi Bogusław Szwedo, przewodniczący rady nadzorczej TVP. Czy to znaczy, że telewizja pieniędzy z banku już nie potrzebuje i kredyt nie musi być wzięty? – Gdy ten kredyt był planowany jesienią jeszcze przez prezesa Farfała, to wydawało się, że już w marcu będzie krucho. Teraz okazuje się, że marzec przeżyjemy. A co będzie dalej? Zapewne nadal z bankiem trzeba będzie rozmawiać – mówi Szwedo.
Bank Pekao SA na razie cierpliwości do TVP nie traci. – Procedury kredytowe trwają. Jeżeli o nas chodzi, nic się nie zmieniło – mówi Arkadiusz Mierzwa, rzecznik banku. O warunkach, które TVP postawił bank, nie chce mówić, zasłaniając się tajemnicą bankową. To, co wiadomo oficjalnie, to, że wzięcie 100 mln kredytu kosztowałoby telewizję prawie 13,5 mln zł. Że kredyt ma być spłacony w trzy lata i ma być pożyczką na rachunku bieżącym, co w praktyce oznacza, że nie trzeba go w całości wykorzystać. W dokumentach przetargowych telewizja ze swojej strony gwarantowała roczne obroty na tym rachunku w wysokości 750 – 800 mln zł.