Pod rządami nowej ustawy najtrudniej będą mieli właściciele pubów i klubów o powierzchni powyżej 100 mkw. Będą musieli albo wydzielić dla palaczy osobne pomieszczenie, albo cały lokal będzie bez dymu.
- Pub to nie jest fast food, gdzie się wpada tylko na chwilę coś zjeść. Tam się spędza czas ze znajomymi. Często pije się lampkę alkoholu, zapala papierosa - tłumaczy Daniel Szydłowski, właściciel kilku lokali na Wybrzeżu. Jego zdaniem właściciele pubów muszą liczyć się z potrzebami klientów i dlatego będą zmuszeni ponieść wysokie koszty adaptacji pomieszczeń, które on sam wylicza to na 30 - 40 tys. zł. Pieniądze zainkasują firma remontowa i producenci materiałów budowlanych.
Problem będą mieli właściciele lokali mieszczących się na rynkach Wrocławia, Warszawy czy Krakowa. Oprócz wydatków na aranżacje lokali czeka ich też walka o uzyskanie zgody konserwatora zabytków, który sprawuje pieczę nad kamienicami. Może się nie zgodzić na zmiany w architekturze wnętrza, instalację wentylacji itp. - Uruchamiam lokal w XIX-wiecznej kamienicy i już teraz zdobycie wszystkich pozwoleń zajęło mi masę czasu - dodaje Szydłowski. Restauratorzy zwracają też uwagę, że budowanie ścianek działowych utrudni poruszanie się po lokalu i źle wpłynie na atmosferę. - W oddzielonej części palący będą się czuli jak w zoo - dodaje restaurator.
Czy producenci profesjonalnych wentylacji i palarni będą mogli liczyć na krociowe zyski? Specjalna kabina, w której dym jest natychmiast usuwany na zewnątrz, a palacze siedzą wygodnie, kosztuje minimum 20 tys. zł. Placówki takie jak szkoły czy szpitale, jeżeli chcą zapewnić komfort palaczom i niepalącym, powinny w nie inwestować, nie wiadomo czy od początku obowiązywania ustawy. Część prywatnych firm zdecyduje się na zainwestowanie w taki system.
Na pewno zyski popłyną do koncernów farmaceutycznych. Jak pokazują badania IMS Health, Polacy w 2009 r. na rzucanie palenia wydali 90 mln zł. O 15 mln więcej niż w 2008 r. i 31 mln więcej niż w 2007 r. Przemysł farmaceutyczny wciąż rozwijać będzie potężny biznes związany ze sprzedażą wszelkiego typu gum, inhalatorów i plastrów aplikujących nikotynę.
Koncerny będą musiały podzielić się zyskami z producentami i dystrybutorami e-papierosów. Nie produkują one dymu, więc traktuje się je nie jak papierosy, tylko inhalatory. Można je palić wszędzie, także w miejscach, gdzie obowiązuje zakaz palenia klasycznych wyrobów tytoniowych. W Anglii, Niemczech czy Holandii roczna sprzedaż przekracza 100 tys. sztuk. W Polsce, gdzie ciągle są nowością, sprzedaje się ich mniej, jednak z miesiąca na miesiąc liczba ta rośnie. Koszt jednego urządzenia waha się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych.
Z powodu tych nowości branża tytoniowa, której obroty w ciągu ostatnich spadły o 30 proc., spodziewa się dalszego regresu i do tego dostosowuje już swoje budżety.
Nowe przepisy zaczną obowiązywać po pół roku od uchwalenia. Ustawę czeka teraz batalia w Senacie, potem jeszcze musi ją podpisać prezydent.
Na wprowadzeniu ustawy antynikotynowej zarobią firmy budowlane, bo właściciele pubów będą zmuszeni ponieść wysokie koszty adaptacji pomieszczeń. Przemysł farmaceutyczny też zarobi. Rozwijać się będzie biznes związany ze sprzedażą wszelkiego typu gum, inhalatorów i plastrów aplikujących nikotynę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama