E-booki wydawnictwa wymyśliły jako sposób na oszczędność. Wszystkie muszą przekazywać 18 egzemplarzy każdej opublikowanej przez siebie książki do bibliotek w ramach tzw. egzemplarza obowiązkowego. Jako że co roku pojawia się na rynku blisko 20 tysięcy nowych tytułów to zobowiązanie daje kilkunastu największym bibliotekom blisko 300 tysięcy bezpłatnych książek. "A wydawców kosztuje rocznie około 11 mln zł" - wylicza Piotr Dobrołęcki, wiceprezes Polskiej Izby Książki. To ogromna suma. Szczególnie uciążliwa dla mniejszych wydawnictw, które nazywają ja haraczem. I rzeczywiście, jak wyliczył PIK dla niektórych wydawnictw, np. Bellony specjalizującej się w książkach historycznych o niedużych nakładach, ale wydającej ponad 200 tytułów rocznie, ten "haracz" rocznie wynosi ponad 100 tys. zł.
E-książka na ratunek
Nic dziwnego, że od dłuższego czasu wydawcy walczą, by ich z tego obowiązku zwolnić lub przynajmniej zmniejszyć liczbę egzemplarzy obowiązkowych. Na pomysł, co mogłoby być remedium, PIK wpadła kilka miesięcy temu. Skoro to e-booki mają być przyszłością rynku książki, to dlaczego przynajmniej części z książek przekazywanych bibliotekom nie zastąpić e-publikacjami. Ustalono, że najlepszy byłby układ: 5 papierowych, reszta cyfrowych.
Pomysł spodobał się Ministerstwu Kultury, a nawet bibliotekom, choć musiałyby one zainwestować w system przechowywania i udostępniania takich e-książek. Jednak z pomysłu wycofały się największe polskie wydawnictwa. Wydawcy jak PWN, Wolters Kluwers czy LexisNexis wysłali oficjalne pismo do resortu kultury, w którym zaznaczyli, że nie wierzą w to, że ich książkom zapewni się wystarczające bezpieczeństwo w bibliotekach. "Problem piractwa na rynku e-booków jest coraz poważniejszy i nie możemy sobie pozwolić na to, by nasze publikacje wyciekły do internetu" - tłumaczy Wojciech Jędrychowski z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych.
czytaj dalej
Piraci chcą czytać
Rzeczywiście jest się czego obawiać. E-booki stają się coraz popularniejsze wśród internetowych piratów. J.K. Rowling, autorka cyklu książek o Harrym Porterze, zabroniła, by jej książki publikowano w ten sposób. Z problemem tym coraz poważniej zmagają się zachodnie wydawnictwa, szczególnie odkąd pod 2009 roku izraelski haker spektakularnie złamał zabezpieczenia z e-booków Amazon Kindle. Ale sukcesy mają też wydawcy. Pierwszą ich wygraną był nakaz sądowy, jaki pod koniec lutego nałożono na jeden z najpopularniejszych portali hostingowych RapidShare. Władze witryny zostały zobowiązane do usunięcia wszystkich kopii 148 pirackich e-booków, jakie udostępnili na jego łamach użytkownicy. Jeżeli witryna nie zastosuje się do nakazu sądowego, kara może sięgnąć nawet 339 tys. dol.