Od poniedziałku związek zaczyna akcję plakatową, która ma rozpocząć społeczną debatę na ten temat. "Ludzie przyzwyczajają się właśnie do tego, żeby dzień przed świętem zrobić zapas chleba, zaplanować, co będzie im potrzebne, bo sklepy będą zamknięte" - opowiada o narodzinach pomysłu Alfred Bujara, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność”. "Jeżeli można tak robić 12 dni w roku, to dlaczego nie przed każdą niedzielą?" - pyta.

Reklama

Jednak związek nie dąży do tego, żeby w zwykłe niedziele obowiązywał całkowity zakaz handlu. "Nie ma na to przyzwolenia społecznego ani politycznego" - ocenia Bujara. "Niech więc będzie tak, że można handlować do godz. 13" - dodaje. Związkowcy chcą specjalnej ustawy, bo ich zdaniem w kodeksie pracy nie da się zapisać wszystkich wyjątków. Na przykład takiego, że samorządy turystycznych miejscowości mogą wytypować sklepy dyżurne, spożywcze czy ze sprzętem narciarskim, które będą otwarte dłużej. "Nie jesteśmy radykalni, chcemy ucywilizowania warunków pracy w handlu i rozpoczęcia społecznej debaty na ten temat" - kwituje Bujara.

Do argumentów związkowców mają przekonywać plakaty, na których dzieci zapracowanych kasjerek siedzą w niedzielę nad pustymi talerzami. Zawisną w przyszłym tygodniu na witrynach małych sklepów, na tablicach związkowych w hipermarketach. Pomysł popiera Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług, największa organizacja kupiecka w Polsce, która zrzesza głównie właścicieli małych sklepów. "90 procent naszych sklepów w niedziele nie pracuje i nic złego nam się nie dzieje. Ludzie mają prawo spędzić czas z rodziną. Dlaczego urzędy są zamknięte w niedzielę, a hipermarkety nie?" - mówi Roman Dera, prezes rady.

Eksperci ekonomiczni kręcą jednak głowami: " A dlaczego nie zatrzymamy tramwajów czy elektrowni? Jeżeli ktoś jest handlowcem, musi się liczyć z tym, że będzie pracować w niedzielę" - argumentuje Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan”. Wtóruje mu Robert Gwiazdowski, z Centrum im. Adama Smitha: "Jeżeli ograniczymy handel w niedzielę, wyhamujemy gospodarkę, doprowadzimy do likwidacji wielu miejsc pracy".

Reklama

Potwierdzają to dyrektorzy hipermarketów. "Niedziela to dzień, w którym notujemy najwyższe zyski. Ograniczenie handlu spowoduje wielkie straty" - mówi nam nieoficjalnie jeden z szefów łódzkiego marketu należącego do sieci Tesco. Co z postulatami "Solidarności” zrobi powstająca koalicja? PO jest przeciwna ograniczeniu handlu w niedzielę. PSL uważa, że zakaz zatrudniania sprzedawców w 12 świątecznych dni to wystarczające ustępstwo.

"To zdroworozsądkowy kompromis. Nie widzę potrzeby, żeby w tym parlamencie jeszcze raz wracać do sprawy" - mówi DZIENNIKOWI Jarosław Kalinowski. Alfred Bujara słyszał już nieraz te argumenty. "Mamy przed sobą trudną drogę, ale trzeba próbować" - stwierdza i pyta retorycznie: "A dlaczego dyrektorzy hipermarketów w niedzielę nie pracują, skoro to taki ważny dzień dla ich firm?".