Inne / Maciej Nowaczyk
Inne

"Razem służyliśmy długie lata. Zawsze byliśmy ze sobą bardzo blisko. Znam dobrze jego żonę Anię. Nie mogę uwierzyć, że już go nie ma" - opowiada "Faktowi" o swoim przyjacielu, pułkowniku Pawlaku.

Nawet tak twardzi ludzie jak żołnierze są bezsilni w obliczu takiej tragedii. Płakali jak dzieci, gdy ciężki sprzęt wywoził części rozbitego samolotu z miejsca katastrofy, a karawany zabierały szczątki ciał zabitych. Nawet nie wiedzieli, czyje ciało jest wywożone. Dopiero w Szczecinie, na podstawie badań kodu genetycznego, szczątki żołnierzy zostaną zidentyfikowane.

Reklama

"Zawsze mogłem polegać na Darku, zwrócić się do niego po radę. My, żołnierze, niby wiemy, że w każdej chwili możemy zginąć. Ale dopiero, gdy taka tragedia się wydarzy, zdajemy sobie z tego sprawę" - opowiada major Zakrzewski.

Major Zakrzewski wspominał swoje długie nocne rozmowy z przyjacielem. "Mogliśmy gadać godzinami o górach, które kochał Darek, o tym, co jeszcze w życiu nas czeka i co chcemy zrobić. Dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić, że już nigdy go nie zobaczę, że nie zamienię z nim ani słowa. To jest potworna świadomość. Ale musimy dalej pracować, dalej żyć, niby normalnie, ale nic już nie będzie takie, jak kiedyś" - wyznaje.