Aukcja Australijczyka, o której kilka tygodni temu pisały media na całym świecie, została zaplanowana na początek czerwca. Tymczasem w jego ślady poszli już kolejni użytkownicy serwisu eBay. W zeszłą sobotę administratorzy niemieckiej wersji portalu wykryli i zablokowali ofertę sprzedaży 8-miesięcznego dziecka. Rodzice malucha napisali, że chcą się go pozbyć, bo zbyt często płacze. Oboje zostali już zatrzymani przez policję.

Reklama

Polka twierdzi, że cierpi na zaburzenia hormonalne, które powodują u niej chorobliwą otyłość. Rodzice nie pozwalają jej się leczyć, a ona nie ma pieniędzy na wizyty u lekarza. Dziewczyna, która podpisuje się pod e-mailami jako Magdalena Mara, stawia sprawę jasno. "Dzisiaj ludzie zgadzają się na bardzo różne rzeczy. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto zechce mi pomóc" - mówi. Na pytanie, co jest w stanie dać kupcowi w zamian, 19-latka nie potrafi odpowiedzieć. Czy mogłaby zostać niewolnicą seksualną nowego właściciela? "To sprawa między mną a nim" - ucina.

"Moim zdaniem ta pani nie wierzy naprawdę, że ktoś mógłby ją kupić. Ona chce wyjść z cienia. Sprzedaż siebie i swojego losu na aukcji to przykład mentalności transakcyjnej i erozji norm u osoby, która składa taką ofertę. Ale - muszę przyznać - to również nowatorska forma autopromocji" - tłumaczy socjolog i specjalista ds. nowych mediów prof. Kazimierz Krzysztofek. Jego zdaniem dawniej, gdy ktoś chciał zwrócić na siebie uwagę, musiał zrobić coś spektakularnego. Teraz wystarczy zaistnieć w internecie. "Żadne inne medium nie ma takiej siły rażenia. Dzięki internetowi szalenie szybko można zostać gwiazdą socjometryczną: udzielać wywiadów, napisać bloga, a może potem nawet na tej kanwie powstanie scenariusz filmu" - mówi prof. Krzysztofek.

Zdaniem etyka prof. Jacka Hołówki to, co zamierza zrobić Magdalena Mara, to prosta droga do niewolnictwa. "Choć każdy człowiek ma prawo do dysponowania swoim życiem, jednak tylko w taki sposób, który nie gwałci jego człowieczeństwa. Ta kobieta wybrała drogę upokorzenia, daje ewentualnemu nabywcy prawo do dysponowania swoim życiem" - mówi profesor Hołówka.

Reklama

Mniej surowo ocenia sprawę psycholog Anna Dzierżawska-Popiołek. "To rozpaczliwe wołanie o pomoc. Ona szuka miłości, której w jej odczuciu zabrakło w domu rodzinnym. Nie wierzy, że jest w stanie zmienić swoje życie, dlatego uznała, że jedynym ratunkiem jest znalezienie wymarzonego opiekuna, na którego zrzuci odpowiedzialność za swój los" - mówi. Psycholog radzi jednak, by Magdalena Mara pamiętała, że mimo komercjalizacji świata nadal nie wszystko jest na sprzedaż.

Czy ta 19-latka stanie się wzorem dla kolejnych poszukiwaczy szybkiej sławy? "Wszystko zależy od tego, czy zaistnieje w świadomości społecznej. Ale gwiazda socjometryczna szybko gaśnie, gdy mija syndrom nowości. Myślę, że w tym przypadku będzie podobnie" - przewiduje prof. Krzysztofek.

p

Reklama

Nie wszystko można sprzedać

MAGDALENA JANCZEWSKA: Australijczyk zamierza sprzedać swoje życie, Niemcy wystawiają na aukcji dziecko, bo za głośno płacze. Czy w portalach aukcyjnych istnieją w ogóle jakieś normy?
ŁUKASZ JADACHOWSKI*:
Istnieje szereg norm, których nie można przekroczyć. Wystarczy tylko zerknąć na obszerny regulamin. Na eBay nie można sprzedawać np. zwierząt, przedmiotów z zagrożonych gatunków, ludzi ani ich organów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że na całym świecie trwa ok. 100 mln aukcji i nie uda nam się od razu wyłapać wszystkich nieprawidłowości, ale mamy 250 mln użytkowników, którzy służą nam pomocą. Tak było właśnie w przypadku niemieckiego dziecka. Aukcja zniknęła po dwóch godzinach.

Rodzice tego niemowlęcia tłumaczą, że wystawienie dziecka było żartem. Dużo macie takich żartownisiów?
Całkiem sporo. Niedawno na przykład jeden z użytkowników wystawił na aukcji "czarną duszę swojej byłej dziewczyny", ale jednocześnie zaznaczył, że nie warto licytować, bo ona nie ma przecież duszy. Znana jest także sprawa belgijska, gdy podczas kryzysu parlamentarnego dziennikarze chcieli sprzedać całe królestwo. Oczywiście te aukcje są rodzajem happeningu i nie mogą dojść do skutku. Zostają usunięte.

Aukcja Australijczyka też zniknie?
Jeśli ktoś się wnikliwiej wczyta, to zobaczy, że ten mężczyzna nie sprzedaje siebie, ale jedynie przedmioty, które zgromadził przez całe swoje życie. Nie oferuje przyjaźni, dyspozycyjności, swojego ciała. Nie łamie regulaminu. On chce w ten oryginalny sposób, pozbywając się balastu, zacząć nowe życie.

Do nas zgłosiła się Polka, która poszła znacznie dalej. W zamian za opiekę i pomoc w leczeniu oferuje siebie...
W takim razie ta oferta zostanie usunięta, a jeśli wyłapiemy ją wcześniej, to w ogóle się na naszym portalu nie pojawi. Można w ramach aukcji charytatywnej sprzedawać np. swój rysunek, ale nie można uśmiechu czy wdzięczności.

Łukasz Jadachowski, jest dyrektorem generalnym eBay Polska