Brendan Fay i jego mąż Tom Moulton przyznali, że to właśnie telewizja TVN zapłaciła za ich pobyt w Polsce. Wieczorem wystąpią w programie "Teraz My".
Najpierw jednak pojawili się w Sejmie, gdzie spotkali się z Ryszardem Kaliszem z LiD. Towarzyszyli im przedstawiciele organizacji pod nazwą Kampania przeciw Homofobii. Podczas konferencji trzymali się za ręcę, a Moulton gładził Faya po ramionach.
"Poinformowałem panów, że w polskiej konstytucji jest przepis mówiący, że nikt nie może być dyskryminowany z powodu orientacji religijnej" - tłumaczył Kalisz. Sami nowojorczycy dziękowali Polakom za ciepłe przyjęcie.
"Czujemy się pocieszeni tym, jak potraktowali nas Polacy, którzy mówili nam, że nie podoba się im, w jaki sposób wykorzystano nasze zdjęcia" - przekonywali. I dodali, że prezydent swoim wystąpieniem połączył ich życie z życiem Polski i Polaków.
Fay jeszcze raz powtórzył, że zdjęcia z ich ślubu nie powinny znaleźć się w prezydenckim orędziu. Tłumaczył, że chodzi o kontekst - jak mówi - "promowanie strachu i nietolerancji".
Brendan Fay żalił się, że ich ślub cywilny, tak szczęśliwe dla nich wydarzenie, zostało teraz wykorzystane w walce politycznej.
Homoseksualiści przyznali, że napisali do prezydenta Lecha Kaczyńskiego list. Jednak jego treść udostępnią dopiero jutro. Wciąż nie podjęli jeszcze decyzji, czy składać do sądu pozew przeciwko polskiemu przywódcy. "Czekamy, co w tej sprawie zrobi rząd" - przekonywali.