"Żuraw", bo tak nazywa się konstrukcja, waży 30 kilogramów, ma 5,4 metra rozpiętości skrzydeł i zasięg do tysiąca kilometrów. W powietrzu utrzymuje się 12 godzin.

"Maszyna ma mieć zadania policyjne, ratownicze, patrolowe. A to, że wchodzi w fazę testów końcowych oznacza, że będziemy dokonywać ostatnich przeróbek i organizować pokazy dla zainteresowanych jej zakupem" - tłumaczy Mikołaj Sobczak z Politechniki Poznańskiej, szef zespołu kontruktorów samolotu.

Reklama

Najbardziej zainteresowana zakupem jest policja. "Przyglądamy się temu projektowi od narodzin pomysłu. Może nam się przydać do poszukiwań przestępców, patrolowania i monitorowania ruchu drogowego" - mówi generał Henryk Tusiński, który rządzi policyjnymi zakupami.

Zaletą "Żurawia" jest fakt, że godzina jego lotu kosztuje jedynie 400 złotych. To ośmiokrotnie mniej, niż ten sam czas w powietrzu śmigłowca. "Tymczasem maszyna potrafi wykonać lwią część zadań, które policjanci powierzają śmigłowcom" - mówi Sobczak.

Chodzi o możliwości samolotu, które kryją się w jego wnętrznościach. Zainstalowana kamera pozwala na śledzenie uciekającego auta czy odnalezienie zaginionego. Dodatkowo wyposażony jest w kamerę termowizyjną, która pozwala wykonywać te same zadania w nocy. Kolejnym szpiegowskim "gadżetem" jest dalmierz laserowy ze wskaźnikiem celu. Pozwoli on nie tylko namierzyć uciekający samochód, ale i promieniem laserowym postawić na nim tak zwany znacznik. Uciekinier staje się wtedy natychmiast widoczny na ekranach GPS co pozwala na śledzenie go w centrum dowódczym.

"Dzięki temu sami będąc absolutnie niewidoczni śledzimy obiekt. Jeśli zainteresuje się tym wojsko będzie można nawet w cel odpalić pociski artyleryjskie" - tłumaczy jeden z twórców.

Samolot sam startuje i ląduje, w powietrzu jego zachowanie kontroluje automatyczny pilot. Jedynym zadaniem operatora jest wskazanie, w jaki rejon samolot ma lecieć i włączenie funkcji poszukiwania, filmowania, namierzania. Pilot siedzieć może w centrum dowodzenia za biurkiem i kierować lotem za pomocą komputera.