Pół roku od wybuchu afery sopockiej słynna rozmowa biznesmena Sławomira Julkego z Jackiem Karnowskim, w której prezydent Sopotu domagał się łapówki w postaci dwóch mieszkań, nadal jest sprawdzana przez prokuraturę i CBA. I pojawiają się nowe wątpliwości.

Reklama

W rozmowie z DZIENNIKIEM kilkanaście dni temu Karnowski mówił, że czuje się osaczony przez CBA. Po tych oskarżeniach szef gdańskiej delegatury CBA zdecydował się udzielić nam wywiadu. To pierwszy przypadek, kiedy oficer tej służby rozmawia z dziennikarzem pod nazwiskiem.

WOJCIECH CIEŚLA: W Sopocie toczy się wojna między prezydentem miasta a CBA. Jak pan się czuje w okopach?
WIESŁAW JASIŃSKI*: Dobrze, bo moi ludzie mają efekty.

Przeciwko pańskim ludziom prokuratura wszczęła śledztwo o przekroczenie uprawnień przy kontrolowaniu Centrum Haffnera, sztandarowej inwestycji miasta Sopot.
Dowiedziałem się o tym z prasy, nikt mnie o nim oficjalnie nie poinformował. Prawdopodobnie teraz funkcjonariusze pracujący nad sprawą Centrum Haffnera będą dzielić czas na śledztwo i zeznawanie w prokuraturze, czy badając je, nie przekroczyli uprawnień. Przywykliśmy do tego, że działamy w trudnych warunkach.

Reklama

Dlaczego zgodził się pan na rozmowę z DZIENNIKIEM? Oficerowie CBA nie rozmawiają z dziennikarzami.
Szef CBA przyjął zasadę nieudzielania wywiadów. CBA ma inny charakter pracy niż np. policja. Ludzie ze służb nie powinni się często pojawiać w mediach. Przestrzegałem tej zasady, ale liczba wprowadzających w błąd opinię publiczną zarzutów pod adresem CBA ze strony pana Karnowskiego spowodowała, że szef udzielił mi dyspensy.

Zarzuty prezydenta Sopotu są poważne. Według niego CBA zastrasza urzędników w Sopocie, odcina jego zaplecze po kawałku, wciąż go podsłuchuje.
CBA jako służba specjalna korzysta m.in. z podsłuchów, ale wykorzystuje je, kiedy inne metody są nieskuteczne. I dopiero po decyzji sądu i zgodzie prokuratora. Dlatego mówienie o omnipotencji służb jest nieuprawnione.

To podsłuchujecie go czy nie?
Na takie tematy nie mogę się wypowiadać.

Reklama

Prezydent Sopotu wciąż nie został w tej sprawie przesłuchany.
CBA prowadzi czynności śledcze na zlecenie prokuratury i pod nadzorem prokuratury. Nie możemy przychylać się do żądań prezydenta. I to nie on będzie wskazywał, kiedy przesłuchujemy, ilu świadków, na jakie okoliczności, jak długo, ile razy konkretnego świadka, jakich powołamy biegłych.

Kodeks karny nie określa, ilu świadków można przesłuchać do jednej sprawy. To wygodna broń w rękach CBA: można takich świadków wzywać po kilkanaście razy. A to już jest nękanie.
Nikt nie był wzywany kilkanaście razy.

Jacek Karnowski mówi, że wciąż wzywacie tych samych urzędników, że go "grillujecie", odcinacie po kawałku.
Służby prowadzące śledztwo muszą być dociekliwe. Nie rzuciliśmy wszystkich sił do rozpracowania afery sopockiej. Sprawami sopockimi zajmuje się kilku funkcjonariuszy. W 2008 r. jako delegatura prowadziliśmy około 30 śledztw, a sopockie to tylko 4 z nich.

Karnowski mówi, że jesteście niekompetentni.
Ludzie, którymi kieruję, to są młodzi, sprawni profesjonaliści, w większości prawnicy z aplikacjami prokuratorskimi i sędziowskimi wsparci grupą doświadczonych funkcjonariuszy. Ja tego typu wypowiedzi pana Karnowskiego, m.in. porównywanie nas do NKWD, traktuję jako próbę haniebnego znieważania tych ludzi i wywierania na nich nacisku.

Niech pan nie żartuje. Jakie Karnowski ma możliwości, żeby zastraszyć CBA?
Może nas swobodnie pomawiać w mediach, wiedząc, że do czasu zakończenia śledztwa nie możemy ujawnić żadnych materiałów.

Od wybuchu afery minęło pół roku. Troje podwładnych prezydenta Sopotu ma zarzuty, ale żadne nie ma zarzutów korupcyjnych. Dlaczego to śledztwo tyle trwa?
Postępowanie biegnie zgodnie z planem zatwierdzonym przez prokuraturę i pojawiają się w nim nowe wątki, ale nic więcej o nich nie mogę powiedzieć. Nie możemy sobie pozwolić na błędy wynikające z pośpiechu. Proszę pamiętać, że sprawy korupcyjne nie są łatwe, nie ma w nich prostych śladów.

p

*Wiesław Jasiński, szef gdańskiej delegatury CBA, zanim trafił do CBA, był m.in. szefem wydziału antykorupcyjnego policji, prowadził śledztwo w sprawie korupcji na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego (wtedy zadarł z prokuratorami Kaczmarkien i Kornatowskim). Jest wykładowcą akademickim, specjalizuje się w badaniu przypadków prania brudnych pieniędzy.

O Jasińskim cała Polska usłyszała w 2007 r. przy okazji wejścia CBA do biur Ryszarda Krauzego w Trójmieście. We fragmencie podsłuchanej rozmowy Konrada Kornatowskiego z Jarosławem Marcem ujawnionej przez prokuraturę łysy jak kolano Jasiński nazywany był przez wystraszonych akcją CBA panów "łysym debilem".