Sytuacja w CBA jest wyjątkowa. Jak ustaliliśmy, w innych służbach - policji, straży granicznej, BOR i ABW - trwają radykalne cięcia kosztów. W efekcie już od kilku miesięcy tramwajami do pracy jeździ nawet dyrektor polskiego FBI, czyli policyjnego Centralnego Biura Śledczego. "Jego biuro dziennie łapie tylu bandytów co całe CBA w miesiąc. Są wśród nich mordercy, bossowie zorganizowanych grup przestępczych oraz wpływowi biznesmeni" - mówi nasz rozmówca z resortu spraw wewnętrznych.
>>> CBA: Nie straciliśmy 100 tysięcy złotych
Tymczasem w CBA służbowe auto przysługuje całej kadrze kierowniczej - już od najniższego poziomu, czyli zastępcy naczelnika wydziału. Oficjalnie trudno ustalić, ilu dokładnie osobom ono się należy, gdyż szczegóły struktury CBA są utajnione.
"Ścisłe kierownictwo miało wybór: auto ze służbowym kierowcą, ale tylko w godzinach pracy, albo auto na stałe do dyspozycji, ale sami będą prowadzić. Większość właśnie tak wybrała" - mówi DZIENNIKOWI były funkcjonariusz CBA. W dwóch źródłach potwierdziliśmy, że w sumie agenci dysponują kilkudziesięcioma takimi samochodami. Wielu z nich przyjeżdża do pracy z fotelikami dziecięcymi. Również szeregowi agenci mają szansę na służbowe auto. Kosztuje ich to zaledwie od 100 do 200 złotych miesięcznie.
>>>Zobacz, jak CBA walczy z ministerstwem
"W zamian ma się auto na cały miesiąc. Ale z takiej możliwości mogą skorzystać jedynie faworyci szefów" - zastrzegają nasi rozmówcy. Jakie to są auta? Najczęściej nowiutkie toyoty avensis lub volkswageny passaty. Często w wersji rodzinnej, czyli przestronne kombi z bogatym wyposażeniem. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właśnie w takim aucie została zatrzymana przez stołecznych policjantów żona Grzegorza Postka, szefa zarządu operacyjno-śledczego.
>>>Byli komendanci dostają mieszkania za darmo
"To była rutynowa kontrola drogowa. Auto było zarejestrowane na CBA. Po prostu jechała nim na zakupy" - usłyszeliśmy od oficera stołecznej policji. Rok temu inny z agentów CBA pojechał służbową toyotą na wakacje nad polskim morzem. Auto padło łupem złodzieja.
Policjanci przez kilkanaście dni intensywnie poszukiwali sprawcy. I to właśnie policjantów takie praktyki szczególnie oburzają.
W poszukiwaniu oszczędności muszą wykręcać żarówki, mają zakaz używania czajników do gotowania wody. Radiowozy zaś, którymi patrolują miasta, mają wyznaczone limity kilometrów: od 15 do 30 dziennie! Nadzorujący policję, straż graniczną i biuro ochrony rządu wiceminister Adam Rapacki policyjnej kadrze kierowniczej zabrał także służbowe samochody. Teraz mają do nich prawo jedynie komendanci.
"Nawet dyrektorzy Centralnego Biura Śledczego, które zamyka rocznie dwa tysiące gangsterów, czy Biura Spraw Wewnętrznych ścigającego skorumpowanych policjantów jeżdżą do pracy i wracają komunikacją miejską. Auto przysługuje im jedynie w godzinach pracy" - mówi nasz rozmówca z centrali policji.
Podobnie sam komendant główny policji generał Andrzej Matejuk, który pochodzi z Wrocławia, jeździ do domu prywatnym autem. Niedawno zapłacił nawet mandat, gdy na trasie katowickiej przekroczył prędkość. Funkcjonariusze drogówki nie poznali go i wlepili mu mandat w wysokości 300 złotych.
"Dokładnie takie same rygorystyczne zasady korzystania z aut panują w Straży Granicznej i Biurze Ochrony Rządu. Trudno zrozumieć rozpasanie w CBA, szczególnie w czasach gdy budżet państwa nie domyka się" - mówią nasi rozmówcy z resortu spraw wewnętrznych.