Rudy lis jest już codziennym elementem krajobrazu angielskich miast, także tych największych. Na przykład Londynu, którego aglomeracja obfituje w tereny zielone. Żyje tutajprzynajmniej 10 tys. lisów, które można spotkać nawet w najbardziej uczęszczanych przez turystów miejscach, takich jak Hyde Park, Greenwich czy Kensington.

Reklama

Mieszkańcy miast zaakceptowali zwierzęta, co więcej, z ich obecności postanowili stworzyć atrakcję turystyczną. W Edynburgu coraz więcej ludzi przychodzi nocą do ogrodu botanicznego, by przy świetle latarń oglądać buszujące w trawie rudzielce.

Zadowoleni (na ogół) są również pracownicy miejskich parków. „Wcale nie chcemy się ich pozbywać. Są bardzo pożyteczne: zwalczają myszy, szczury i żarłoczne wiewiórki” - mówi rzecznik prasowy stowarzyszenia Royal Parks, które opiekuje się ośmioma najważniejszymi londyńskimi parkami. Nieco mniej entuzjastycznie odnoszą się do obecności lisów w Kew Gardens. Zarząd parku przyznaje, że zwierzęta kopią nory i zdarza im się uszkodzić cenne gatunki roślin.

Ale lisy są nietykalne, bo lubią je mieszkańcy. Wiele osób zaczęło wystawiać do przydomowych ogródków resztki jedzenia, kanapki z dżemem, a nawet łososia. Trudno się dziwić, że w tak komfortowych warunkach lisy mają się coraz lepiej. Ostatnie badanie przeprowadzone przed piętnastoma laty wykazało, że w miastach żyje ich 33 tys., podczas gdy cała lisia populacja na Wyspach liczyła wtedy 258 tys. osobników. Dziś odsetek miejskich lisów z pewnością jest wyższy.