Czwartek, kilka minut po godz. 10. Przed beżowy mur kamienicy na warszawskim Mokotowie podjeżdżają nieoznakowane policyjne wozy. Za chwilę to miejsce stanie się głośne na całą Polskę.

To stąd - z niepublicznego gimnazjum fundacji Dyslektyk - wyciekły testy. Nad 480 tys. młodych ludzi w Polsce zawisło widmo ponownych egzaminów. Jednak Centralna Komisja Egzaminacyjna - choć nie podjęła jeszcze oficjalnej decyzji - uspokaja: dla wszystkich raczej powtórki nie będzie.

Gdy policja weszła wczoraj do budynku, w klasach trwał już egzamin matematyczno-przyrodniczy. Sześciu funkcjonariuszy w cywilu poprosiło o udostępnienie im dwóch pomieszczeń. Do jednego z nich zaprosili dyrektorkę gimnazjum, do drugiego jej zastępczynię. "W najczarniejszych snach nie myślałam, że będę w to zamieszana" - mówi Krystyna Borowiec, wicedyrektor szkoły. Jednocześnie policjanci zatrzymali woźną, która pracowała w szkole, i przewieźli ją na komisariat.

Funkcjonariusze przez ponad trzy godziny przesłuchiwali kobiety w gimnazjum. Około godz. 14 dyrektorka została wyprowadzona z budynku. "Towarzyszyli jej dwaj funkcjonariusze. Była bardzo przygnębiona, nie miała kajdanek na rękach" - relacjonuje Barbara Zub, wicedyrektor szkoły handlowej, która mieści się w tym samym gmachu co gimnazjum "Dyslektyk".

Jak ustalił DZIENNIK, obie kobiety - dyrektorka "Dyslektyka" i woźna - dobrze się znały. Wystarczyło, by sprzątaczka poprosiła przełożoną o udostępnienie testów, a ta przekazała jej poufny dokument. Nasze informacje potwierdza szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej prof. Krzysztof Konarzewski. "Dyrektor otworzyła paczkę z testami i kazała je skserować" - mówił w TVP 1. Woźna dała je 18-letniemu Adamowi Z., synowi swojej przyjaciółki. Ten wrzucił tekst do internetu. Chciał w ten sposób pomóc siostrze i jej koleżankom, które następnego dnia przystępowały do egzaminu gimnazjalnego.

Kim jest 18-letni Adam? Jego była wychowawczyni Dorota Błaszczyk z XCVI Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie twierdzi, że nie uczył się zbyt dobrze. "Ale był dobrym chłopcem, choć cichym i zamkniętym w sobie. W naszej szkole był tylko gościem, chodził na wagary. Miał mnóstwo ocen niedostatecznych i ponad 300 nieusprawiedliwionych godzin nieobecności. Dlatego kiedy skończył 18 lat, został skreślony z listy uczniów" - opowiada.

Gdy policjanci w "Dyslektyku" przesłuchiwali kobiety, sprawą przecieku zajmowała się Centralna Komisja Egzaminacyjna, która decyduje o ewentualnej powtórce testów. Do południa telefony w komisji odbierały jeszcze sekretarki. Twierdziły, że całe szefostwo jest na spotkaniu z policją, która przyjechała do CKE.

Po południu nawet one przestały się odzywać. Milczał również telefon prof. Konarzewskiego. Dopiero wieczorem szef CKE ujawnił, że nie ma jeszcze decyzji o unieważnieniu egzaminów dla całego kraju. Komisja, zanim rozstrzygnie sprawę, musi przeanalizować każdy przypadek ściągnięcia testu z internetu i udowodnić, że konkretni uczniowie znali pytania wcześniej. Dokładnie skontrolowana będzie na pewno szkoła siostry Adama Z. na warszawskiej Pradze. Być może też tam testy będą powtórzone.

Ministerstwo Edukacji Narodowej w całej sprawie wydaje się kompletnie bezradne. "My występujemy w tym przypadku tylko w roli obserwatora" - mówił wczoraj Grzegorz Żurawski, rzecznik resortu.















Reklama