"O pojawieniu się w Polsce antyirlandzkich tabliczek dowiedziałem się z miejscowego radia, które poprosiło mnie o komentarz. Od tego dnia byłem w mediach podawany jako autor tej informacji. Ale ja nie byłem nigdy w Polsce! I żadnej tabliczki na oczy nie widziałem" - mówi Kilcoyne, który zarządza oddziałem związku we wschodnim regionie Galway oraz jest prezesem irlandzkiej fundacji Federacji Konsumentów.
W istnienie napisów nie wierzą też pracujący w Irlandii Polacy.
"To wymysł lokalnych mediów. U mnie na budowie żartujemy, że wszyscy o tych tablicach mówią, ale nikt konktetny ich jeszcze nie widział. Ja i moi irlandzcy znajomi zaczęliśmy nawet planować wyprawę do Polski, żeby to sprawdzić" - śmieje się Michał Łopacki, inżynier, który od dwóch lat pracuje na Zielonej Wyspie.
Sprawa sloganów, które rzekomo miały pojawić się na polskich placach budowy, rozpętała dyskusję, czy polscy emigranci są na Wyspie traktowani na równi z innymi.
"Niestety, z naszych doświadczeń wynika, że wielu Polaków miało w Irlandii problemy z pracodawcami, którzy zaniżali lub nie wypłacali im pensji" - tłumaczy związkowiec.
Tablice z napisami "Nie zatrudniamy Irlandczyków" pojawiały się już w XIX wieku na terytorium Anglii i USA na fali antyirlandzkich nastrojów w tych krajach.