Walka z pedofilią to jedna z głośniejszych inicjatyw rządu Donalda Tuska. Premier zapowiedział zaostrzenie prawa na jesień 2008 roku po głośnej sprawie Alicji B., 21-latki, przez sześć lat więzionej i gwałconej przez własnego ojca. Premier komentował wtedy: "Nie sądzę, żeby wobec takich indywiduów, takich kreatur, można było zastosować termin <człowiek> i w związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego typu zdarzeń. Zaraz po tym ruszyły prace nad nowelizacją kodeksu karnego.

Reklama

Zgodnie z wchodzącymi już we wtorek w życie przepisami, gwałt na nieletnim staje się zbrodnią, zagrożoną karą minimum trzech lat więzienia. Pojawia się też nowy rodzaj przestępstwa: to nawiązywanie kontaktu z dzieckiem poniżej lat 15 za pośrednictwem internetu czy telefonu komórkowego „działając w celu zgwałcenia, molestowania lub produkowania i utrwalania pornografii dziecięcej podejmuje działania zmierzające do spotkania lub realizacji tego celu w innej formie”. Do tej pory policja mogła podejmować działania tylko wtedy, gdy doszło do molestowania seksualnego dziecka.

Jednak clou zmian polega na tym, że ustawa zakłada leczenie pedofilów, a nawet ich chemiczną kastrację. O potrzebie leczenia pedofila ma decydować sąd na sześć miesięcy przed przewidywanym warunkowym zwolnieniem lub końcem kary. W przypadku gwałtu na osobie poniżej 15. roku życia lub osobie najbliższej, umieszczenie w zakładzie zamkniętym lub skierowanie na leczenie ambulatoryjne ma być obligatoryjne.

Ponieważ w Polsce nie ma placówek, w których leczono by skazanych za pedofilię, Ministerstwo Zdrowia musiało szybko znaleźć ośrodki, które podejmą się wypełniania zapisów ustawy, która taką terapię przewiduje. Lista ośrodków nie jest długa. Zgodnie z informacjami Ministerstwa Zdrowia leczenie szpitalne pedofilów ma się odbywać w jedynie trzech szpitalach w całej Polsce. Ambulatoryjną terapię ma przeprowadzać pięć placówek.

Reklama

Jednak, jak ustaliliśmy, szpitale te będą leczyć pedofilów tylko na papierze. Bo na wykonywanie nowych świadczeń nie dostały pieniędzy. Wśród pięciu zakładów ambulatoryjnych jest Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Kościanie. Jego dyrektor Marian Zalejaski o tym, że jego szpital znalazł się na tej liście, dowiedział się od dziennikarzy "DGP” i bardzo się zdziwił. "U nas nie prowadzimy terapii pedofilów, bo nie mamy na to pieniędzy" - mówi Zalejski.

Szpital rzeczywiście chciał otworzyć u siebie poradnię „seksuologii i patologii współżycia”, w której m.in. można byłoby prowadzić terapię osób chorych na pedofilię. Kierownictwo zapewnia, że mają możliwości lokalowe, by taką terapię prowadzić. Zgłosili się do nich seksuolodzy, którzy chcieli się tego podjąć. Dyrektor wystąpił do NFZ z prośbą o finansowanie takiej poradni. "Odpowiedzieli, że na razie nie ma pieniędzy i żebym się dowiadywał. I tak pytam co miesiąc, a kontraktu nie mam" - dodaje dyrektor.

W szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy, który ma się zajmować leczeniem zarówno szpitalnym, jak i ambulatoryjnym pedofilii przyznają, że formalności i brak jasnych reguł finansowania nowych świadczeń mogą spowodować, że w rzeczywistości leczenie pedofilów zacznie się dopiero w 2011 roku. "Fundusz zdrowia nie zadeklarował, kiedy da nam pieniądze" - mówi "DGP” Ewa Lipaszka. Brak pieniędzy to niejedyny problem. Okazuje się, że tamtejszy szpital nie ma specjalistów, a jedynie ich szuka.

Reklama

Z kolei w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Warcie problem jest inny. Tam poradni, w której mogłoby się odbywać leczenie pedofilów, jeszcze nawet nie ma. Dyrekcja szpitala dopiero rozpoczyna zbieranie wszystkich potrzebnych do tego zezwoleń. Dyrektorka szpitala Anna Śremska przyznaje, że wszystkie formalności potrwają jeszcze przynajmniej kilka miesięcy.

Takim rozwojem wypadków nie jest zaskoczony były lewicowy minister zdrowia Marek Balicki, który jako jedyny poseł był przeciw ustawie o kastracji pedofilów. "Ta ustawa to jest kolejny populistyczny chwyt rządu. Już poprzednie przepisy pozwalały na walkę z pedofilią. Ale żeby to skutecznie zrobić, potrzeba pieniędzy i specjalistów zatrudnionych w wymiarze sprawiedliwości" - mówi "DGP” Balicki.