Joseph Ratzinger jest następcą Jana Pawła II. Ale przede wszystkim przez 27 lat był jego najbliższym przyjacielem, powiernikiem i doradcą. Razem pracowali nad pismami teologicznymi i troszczyli się o dusze wiernych. Często w ciszy watykańskich murów toczyli po niemiecku wielogodzinne spory religijne. Jeszcze zanim spotkali się w Watykanie, przez kilka lat pisali do siebie listy i przesyłali sobie książki. Gdy Wojtyła został papieżem, zapragnął mieć przy sobie Ratzingera. To na jego życzenie w 1981 niemiecki kardynał przeprowadził się na stałe do Watykanu. Został prefektem Kongregacji Nauki i Wiary.

Przez wszystkie te lata w Rzymie byli dla siebie jak bracia. Papież Polak bardzo się liczył ze zdaniem przyjaciela. W Watykanie żartowano nawet, że odczuwał przed Josephem Ratzingerem jeżeli nie strach, to na pewno respekt. Kardynał był współautorem wielu dokumentów papieża i recenzentem jego książek. Napisał m.in. wstęp do słynnego "Tryptyku rzymskiego" i prezentował książkę Ojca Świętego w Watykanie. W każdy piątek spotykali się w sprawach służbowych, a co wtorek jadali razem obiady.

Ratzinger był przy Karolu Wojtyle do końca jego dni. To właśnie on przejmująco i ze wzruszeniem żegnał go na placu św. Piotra 8 kwietnia 2005. Srogi teolog, zwany "pancernym" kardynałem, który miał opinię oschłego i nieprzystępnego, wygłosił w czasie mszy pogrzebowej piękne, poruszające słowa: "Jestem pewien, że nasz ukochany papież stoi teraz w oknie Ojca i nam błogosławi".

Do dziś Benedykt XVI jest wierny pamięci papieża Polaka i konsekwentnie realizuje jego duchowy testament.





Reklama