Polska prokuratora może ścigać tylko za czyn uznany za przestępstwo w Polsce i w kraju, gdzie został popełniony. U nas za satyrę na głowę państwa uszczypliwy dziennikarz może trafić za kratki nawet na trzy lata. Za Odrą nikt na to nie zważa. W powojennych Niemczech nie było ani jednego procesu o zniesławienie głowy państwa!
O co poszło? Oczywiście o oburzający artykuł na temat Lecha Kaczyńskiego pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", który pod koniec czerwca opublikowała niewielka lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu m.in. porównał polskiego prezydenta do kartofla. Artykuł doprowadził do poważnych spięć polsko-niemieckich. Według niektórych mediów, przyczynił się do odwołania przez Lecha Kaczyńskiego spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji podczas szczytu Trójkąta Weimarskiego.
Warszawska prokuratura jednak uznała, że nikt nie ma prawa naśmiewać się z głowy naszego państwa. Dziś wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez dziennikarzy niemieckiej gazety "Die Tageszeitung". Problem w tym, że będzie kłopot z ukaraniem kogokolwiek. Dlaczego? Bo w Niemczech nikt nie zakazuje znieważania prezydenta.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama