W co trzecim liceum profilowanym nie prowadzi się zajęć grupowych, choć nauczyciele mają taki obowiązek. Ponad 60 proc. takich szkół nie finansuje uczniom zajęć dodatkowych, m.in. z języków obcych - wylicza DZIENNIK. Do tego klasy są zatłoczone, a dyrektorzy ograniczają wydatki na książki i pomoce naukowe. "To dlatego w 2005 roku matury w liceum profilowanym nie zdało 28,8 proc. uczniów, a w tym roku aż 38 proc." - mówi z przekonaniem Krystyna Szumilas, przewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Według byłego ministra edukacji Mirosława Handke, twórcy reformy edukacji, winę za to ponosi jego następczyni - Krystyna Łybacka. "Opracowany przeze mnie system był nastawiony na kształcenie w liceach ogólnokształcących wszystkich absolwentów gimnazjum. Dopiero po liceum uczeń miał decydować, czy wybiera maturę, czy decyduje się na kurs i egzamin zawodowy" - tłumaczy Handke i dodaje, że taki system z powodzeniem działa np. w Finlandii.
Łybacka odpiera ataki. I mówi, że reforma edukacji nie powiodła się, bo zmieniono strukturę szkół, ale nie dopasowano do nich programów nauczania. Licea profilowane zastąpiły w trakcie reformy dawne licea zawodowe. Teoretycznie uczą ogólnej wiedzy, równocześnie przygotowując do konkretnego zawodu. Wniosek z raportu NIK, do którego dotarł DZIENNIK, jest jeden: trzeba się zastanowić, czy licea profilowane powinny istnieć?