"Brytyjska opinia publiczna jest przerażona tym, co się dzieje w Libanie" - mówili organizatorzy manifestacji w Londynie z koalicji "Stop wojnie". Jedna z uczestniczek wykrzyczała: "Przybyliśmy tu, by zaprotestować przeciwko atakom izraelskim na Liban i wskazać, że Wielka Brytania, USA i Izrael są po jednej stronie, a 160 państw po drugiej!". Muzułmanka współorganizująca protest przyznała, iż "wielu obecnych tu ludzi uważa, że Wielka Brytania i USA izolują się od światowej opinii publicznej".

Reklama

Podobne zarzuty pod adresem rządów kierowali Polacy. Przed ambasadą Izraela pikietowało około 80 osób. Trzymając flagi libańskie, skandowali: "Wolny Liban, wolna Palestyna", "Izrael - terrorysta" i "George Bush - terrorysta". "Solidaryzujemy się z ludnością bombardowanego Libanu, z mieszkańcami Palestyny. Ale wiemy też, że są ofiary w Izraelu, z nimi też się solidaryzujemy. Protestujemy przeciwko polityce siły i przemocy, która ma podporządkować kraje Bliskiego Wschodu interesom ekonomicznym USA i Izraela" - deklarowali organizatorzy manifestacji we Wrocławiu.

Konflikt wybuchł w połowie lipca. Izrael rozpoczął działania wojenne po tym, jak 12 lipca bojówki Hezbollahu zabiły trzech i uprowadziły dwóch żołnierzy izraelskich. Według źródeł libańskich, w wyniku izraelskich ataków zginęło już blisko 1000 Libańczyków.