"Tych kilka narzuconych rozmów, jakie miałem z funkcjonariuszem na stopie wojennej nie ma żadnych cech współpracy. Zgoda na rozmowę nie oznacza tym samym zgody na współpracę. To są dwie różne sprawy. Dla mnie zgoda na współpracę byłaby niezgodna z moim sumieniem i na to nigdy bym się nie zgodził" - podkreślił w liście o. Karsznia. Tłumaczy, że jego kontakty z funkcjonariuszem tajnych służb trudno nazwać w ogóle rozmową. "To były monologi, stek wynurzeń, zgorzkniałych wyrzutów, pretensji. Nie było natomiast żadnych donosów, niczego, co by godziło w miłość Boga i bliźniego" - przekonuje.

Reklama

Rzecznik kurii powiedział, że list o. Karszni został upubliczniony, by "opinia publiczna poznała odpowiedzi nie tylko z opinii czy przekazu, ale takie, jakie są i by mogła sama ocenić bieg wydarzeń". Ks. Isakowicz -Zaleski listu jeszcze nie czytał. Zresztą nie zamierzał upubliczniać nazwisk księży, do których wysłał listy, przed opublikowaniem raportu z wyników badań. Działanie kurii określił, jako "sygnał dla pozostałych księży, by odpowiedzieli w podobnym tonie".

Ks. Isakowicz-Zaleski, który na własną rękę prowadzi badania dotyczące antykościelnej działalności SB w Archidiecezji Krakowskiej wysłał w zeszłym tygodniu listy z prośbą o wyjaśnienia doduchownych. Dał im czas na odpowiedź do końca sierpnia. Przygotowuje następne pisma.