"To były zaczepki i podszczypywanie, a nie molestowanie" - tak adwokat Władysław Kulis nazywa brutalne wyzwiska i ocieranie się pięciu wyrostków o swoją koleżankę z klasy, która przerażona błagała, by jej nie robili krzywdy.

Adwokaci doszli do takich dziwnych wniosków po wysłuchaniu zeznań sześciu innych uczniów z tej klasy. Gimnazjaliści opisywali dziś przed sądem, jak grupka brutalnych wyrostków znęcała się nad dziewczynką. I co powiedzieli? Że sprawa została wyolbrzymiona, że nic złego się nie stało, że to były zwykłe uczniowskie zaczepki, a nie molestowanie. Nikt jednak nie zastanowił się, czy żarty mogą doprowadzić do samobójstwa. I co śmiesznego jest w zrywaniu z przerażonej dziewczyny ubrania i nagrywaniu tego kamerą w telefonie komórkowym?

Donat Paliszewski, mecenas jednego z gimnazjalistów, uważa, że wszyscy chłopcy powinni wrócić do domu na święta. Cała piątka siedzi bowiem teraz w schroniskach dla nieletnich.