"Pani Villas trafiła do szpitala i jej zwierzęta zostały bez opieki. Prawdopodobnie przez kilka dni nie dostawały jedzenia. Zaczęły wychodzić za ogrodzenie i strasznie hałasować" - powiedziała rzeczniczka starostwa powiatowego w Kłodzku, Elżbieta Żytyńska. Władze powiatu przejęły opiekę nad 70 psami i kotami. A dom piosenkarki odszczurza specjalna ekipa. Bo w lokalu naliczono kilkaset szczurów.
Violetta Villas leczy się teraz w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Stroniu Śląskim. Nie ma ani kaftanu bezpieczeństwa, ani nie jest przywiązana do łóżka. Pacjenci z jej oddziału mówią, że nie zachowuje się jak gwiazda. Straciła swe piękne włosy i jest przeraźliwie chuda. Nie wiadomo, ile czasu zajmie jej powrót do zdrowia.
W piątek do szpitala przyjechali najbliżsi współpracownicy gwiazdy. "Jestem pewien, że ona tam jest i chce się z nami skontaktować, bo taką wiadomość przekazała za pośrednictwem gosposi, która ją odwiedziła" - powiedział dziennikarzom Maciej Kieres, pianista współpracujący z artystką.
Pogotowie do piosenkarki wezwał jej kuzyn, Jan Mulawa. Razem z policjantami wyważył drzwi do jej domu, gdy Villas nie chciała mu otworzyć. Okazało się, że kobieta jest całkowicie wyczerpana i ledwo żywa. Mulawa od razu wezwał pogotowie.
Villas podaje jednak inną wersję. Swej gosposi powiedziała, że pogotowie zabrało ją siłą. A bez jedzenia i picia była, nie dlatego, że straciła ochotę do życia, ale dlatego, że ktoś ją zamknął od zewnątrz.