Szpital Bielański musi zapłacić pielęgniarce - Marii Macherze - 4 tys. zł zaległej pensji. "Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest sprawą prezydenta Lecha Kaczyńskiego przeciwko pielęgniarce. Jest to sprawa czysto pracownicza: pielęgniarka kontra szpital" - podkreślił sędzia Andrzej Czyżowski w uzasadnieniu.
Jednak osoba Lecha Kaczyńskiego była w tej sprawie najważniejsza. Marię Macherę zwolniono w lipcu 2003 r. po tym, gdy do Szpitala Bielańskiego trafiła znajoma Lecha Kaczyńskiego - obecnie minister w Kancelarii Prezydenta - Ewa Junczyk-Ziomecka.
Według pielęgniarki, Kaczyński, który przyjechał do szpitala zaniepokojony stanem zdrowia znajomej, głośno krzyczał i był oburzony, że Junczyk-Ziomecką nie zajęto się natychmiast. Pielęgniarka - jak sama mówi - zwróciła mu uwagę. "Dziwię się, że taki człowiek jak pan, zachowuje się w ten sposób" - powiedziała.
Według relacji pielęgniarki, prezydent zagroził jej wtedy zwolnieniem z pracy i dodał, że "zapamięta ten dzień do końca życia". Pracę straciła kilka dni później. Dyrekcja szpitala zaprzecza, by zwolniła kobietę na polecenie Lecha Kaczyńskiego.
Wyrok jest nieprawomocny.