42-letni Andrzej S. jest podejrzany o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Zarzuca mu się też zgwałcenie ofiary. Mężczyźnie grozi za to dożywocie - powiedziała dziennikowi.pl rzeczniczka prokuratury w Świdnicy Ewa Grzeszczak.
Mężczyznę przewieziono do prokuratury we Wrocławiu. Przesłuchali go tamtejsi śledczy. Jak podało radio RMF, jutro mają wysłać do sądu wniosek o jego aresztowanie.
Wcześniej zatrzymano też ojca dziewczynki. Nie wiadomo, czy ma jakiś związek z jej morderstwem. Jednak na razie nie usłyszał żadnych zarzutów. Decyzję w tej sprawie prokuratura ma podjąć jutro.
Jeszcze dziś śledczy mają przeprowadzić wizję lokalną na działkach, gdzie znaleziono ciało Grażynki.
Obrażenia dziewczynki wskazują, że przed śmiercią mogła być bita i gwałcona. Wyniki sekcji zwłok, które do tej pory ujawniono, wskazują jedynie, że dziecko zostało uduszone. Teraz potwierdza się motyw seksualny morderstwa.
Prokuratura od początku zawężała krąg podejrzanych do osób bliskich dziewczynce. "Ta mała była zbyt mądra, żeby pójść gdzieś z kimś obcym" - opowiadała "Faktowi" Marianna Wołodko, sąsiadka dziewczynki.
Matka nie zauważyła, kiedy w sylwestra jej córka zniknęła. Kobieta była zbyt pijana. Gdy późnym popołudniem, po zmroku, zorientowała się, że Grażynki nie ma w domu, było już ciemno i zimno. Policjanci rozpoczęli poszukiwania - bez skutku.
Trafili na ciało dziewczynki dopiero po anonimowym telefonie. Ktoś zadzwonił na pogotowie i powiedział, że na działkach znalazł zwłoki dziecka.
Widok był przerażający. Dziewczynka miała poranioną twarz, a w ustach własną rękawiczkę, którą udusił ją morderca. Ciało zamęczonej Grażynki leżało przywalone śmieciami i gałęziami.
"To było złote dziecko" - mówi o Grażynce dyrektorka szkoły, do której chodziła 7-latka. W rozmowie z "Faktem" Mariola Rząsowska wspomina ją jako zawsze uśmiechniętą i pogodną dziewczynkę.
Matka dziecka nie może sobie wybaczyć, że zostawiła małą bez opieki. Wczoraj do załamanej kobiety sąsiedzi musieli wezwać pogotowie.